– Różnie czasami obchodzę, czasami nie obchodzę. Wiem, że żeśmy zawsze lały z koleżankami wosk, później próbowałyśmy wymyślić, co to jest i to wszystko.
– W gronie przyjaciół i przyjaciółek studenckich.
A jakieś wróżby się przeplatały?
– Raz na dwa lata gdzieś tam, jak któraś dziewczyna się uparła, żeby mieć atrakcję.
– Tylko jakoś nie chciały się sprawdzać te wróżby, były zupełnie inne.
– Pisało się na małych karteczkach imiona chłopców i później było wyciąganie. No to oznaczało, że jak wyciągnę chłopca, który mi się podoba i tam coś do niego czuję, to znaczy że to jest dobra wróżba, że coś z tego będzie.
– Za mnie wróżyli. Andrzejki obchodziłem dosyć zabawowo. W najmniejszym stopniu w sposób tradycyjny, to znaczy wosku nie laliśmy, laliśmy owszem, ale nie wosk.
– Wróżyliśmy sobie, żeby się więcej kochać. Teraz myślę, że raczej mało osób to kultywuje, ci starsi może jeszcze pamiętają to, a młodzież to mają takie swoje. Może gdzieś tam jest, no ja już swój wiek mam także nie chodzę.
– Swoim dzieciom przekazywałem.
– Ja wnukom to przekazywałem, ale patrzyli jak na dzisiejszego dinozaura po prostu. Kto to dzisiaj takimi rzeczami się zajmuje.
– Moje dzieci słuchają tego, ale to już nie wiem, czy robią tak czy nie. Z resztą te czasy takie smutne są. Także nie wiem, czy doczekam normalnych czasów.