Pierwszy znak choroby na ciele Pauliny pojawił się w wieku 13 lat – była to niewielka plamka na prawej ręce. Podczas wizyty u lekarza, dowiedziała się, że to pierwsza oznaka bielactwa. Usłyszała także, że na tę chorobę raczej nie ma lekarstwa, a zalecane maści prawdopodobnie nic nie dadzą.
Wtedy w mojej głowie pojawiła się myśl, czy jest sens walczyć i dawać sobie złudną nadzieję, że to zniknie. Oczywiście poczytałam w Internecie o tej chorobie, bo nie znałam jej wcześniej. Doszłam do wniosku, że wiele rzeczy po prostu trzeba akceptować, że to przychodzi nie dlatego, że los chce nas ukarać, ale może jest to dodatkowa lekcja, którą powinnam przeżyć – mówi Paulina Grzegorczyk, pomysłodawczyni projektu „Vitiligo people”.
Pozytywne nastawienie Pauliny nie jest powszechną reakcją na chorobę, jaką jest bielactwo. Wiele osób sobie z tym nie radzi i potrzebuje pomocy psychologa.
W ramach tego projektu stworzyłyśmy taki podprojekt „Pogaduchy z psychologiem”, one odbywają się online. Z tych rozmów wynika, że najbardziej przeszkadza ludziom to, że inni na to patrzą, czyli brak akceptacji tego, że jestem inny, że zwracam na siebie uwagę – mówi Natalia Kawalec, psycholożka.
Paulina zauważyła, że bielactwo w społeczeństwie jest postrzegane jako choroba ciała i duszy. Postanowiła zorganizować projekt fotograficzny „Vitiligo people”,w którym modelkami i modelami są osoby z bielactwem. Z czasem do projektu dołączyła też psycholożka, która sama zmaga się z tą chorobą.
To jest ten czas, kiedy trzeba zacząć dzielić się z ludźmi energią akceptacji – mówi Paulina Grzegorczyk.
Na początku w sesjach fotograficznych brali udział znajomi Pauliny. Z czasem inicjatywa rozprzestrzeniła się na całą Polskę, a w sesjach zaczęli występować ludzie z różnych jej zakątków.
Są to bardzo często osoby niedoświadczone, osoby, których to była pierwsza sesja, albo jedna z pierwszych. Na pewno są to osoby bardzo naturalne i bardzo odważne, że przełamały się, bo na pewno na początku miały jakieś wątpliwości i zaakceptowały siebie na tyle, żeby nie tylko powiedzieć dla samych siebie, że są piękni, ale też stanąć przed obiektywem i pokazać się światu – mówi Zuzanna Matuła, fotografka.
Projekt, który zapoczątkowała Paulina – a w który z czasem włączyło się wiele innych osób – pokazał, że ludzie chorujący na bielactwo mogą liczyć na wsparcie innych chorych, ale także tych, którzy znają tę chorobę tylko z opowieści.