– Mamy jakieś swoje oszczędności, które przez lata wypracowaliśmy, ale czy prowadzenie biznesu polega na tym, żeby wydawać swoje oszczędności tylko po to, żeby być na rynku? Moim zdaniem nie – mówi Krzysztof Krajewski, właściciel piekarni.
– Jeśli o 400-500 procent podrożały środki produkcji roślinnej, to mniej więcej w tym zakresie możemy się spodziewać jesienią podwyżek cen żywności w sklepach. Jeśli mąka będzie kosztowała 25 złotych, to chleb nie będzie mógł kosztować 5 złotych za pół kilo – podkreśla Piotr Gajowski, rolnik z powiatu oleśnickiego.
– Do końca nie wiem, co mnie czeka. Nie mogę powiedzieć, jakie będę płacił podatki. Nie mam możliwości uzyskania informacji gdziekolwiek – przyznaje Czesław Lenik, właściciel cukierni.
Chaos spowodowany zmianami w i tak skomplikowanym systemie podatkowym sprawił, że polski rząd musiał przepraszać wszystkich, którzy już teraz stracili na Polskim Ładzie. Przy rosnących cenach za energię elektryczną i gaz, przedsiębiorcy nie wiedzą, jak dalej będą prosperować ich firmy.
– To, że 17 milionów ludzi będzie miało mniejsze podatki nie, da większej liczby pieniędzy. Gospodarka to nie jest jakaś cudowna formuła. Ktoś musi mieć mniej tych pieniędzy. Mniej będą mieli więcej zarabiający i mniej będą miały przede wszystkim samorządy – wyjaśnia prof. Bogusław Fiedor, Uniwersytet Ekonomiczny we Wrocławiu.
Prof. Marian Noga podkreśla, że każdy pracujący powinien móc obliczyć swój podatek bez użycia kalkulatora. Teraz problem z tym mają nawet profesjonalni księgowi i osoby zajmujące się tym od lat. Polski Ład sprawił, że Polacy płacą po prostu wyższe podatki, bo składka zdrowotna wynosi 9%.
– Dotychczas, jeśli się komuś wydawało, że miał podatek 17% do 85 tysięcy i potem 32%, to nie ma racji. Bo 1,25% składki zdrowotnej nie można było dotychczas odliczyć. W związku z tym mieliśmy dotychczas podatek 18,25% i 33,25%. W momencie, gdy wprowadzono Polski Ład, to nagle wy wszyscy macie podatki 26% – pierwszy, a drugi – 41% – mówi prof. Marian Noga, WSB we Wrocławiu.
Inflacja za grudzień wyniosła 8,6%. To rekord, ale nie taki, którego chcieliby Polacy. Ceny rosną dramatycznie, a najbliższe miesiące nie przyniosą nic innego.
– Inflacja to jest po prostu powszechny podatek, który wszyscy zapłacimy – niezależnie, czy ktoś jest beneficjentem Polskiego Ładu czy będzie na niego świadczył. Większość ludzi te zwiększone koszty mediów, utrzymania mieszkania, domu, używania samochodu będą musiały ponosić. W związku z tymi zmianami związanymi z redystrybucją podatków w ramach Polskiego Ładu, ulegną zmianie ich dochody – podkreśla prof. Bogusław Fiedor, Uniwersytet Ekonomiczny we Wrocławiu.
Dlatego każdą złotówkę przed wydaniem Polacy będą oglądać dwa razy. Ekonomiści mówią o tym, żeby racjonalnie wydawać pieniądze i nie ulegać konsumpcyjnej presji w związku z podwyżkami.
– Mam pieniądze – widzę, że ceny rosną. One mnie parzą w ręce – ja muszę kupić za to wszystko, co tylko się da, tylko po to, żeby mieć 6 dóbr A. Dlaczego? Bo za kilka dni będzie ich tylko 5 za te same pieniądze. Czy mi potrzebne 6 tych dóbr? Chyba nie, więc o to chodzi, żeby nie dopuszczać do takich zjawisk jak syndrom gorącego pieniądza. Tutaj nawet nie chodzi o oszczędności. Chodzi o to, żeby racjonalnie gospodarować środkami w warunkach odpowiednich. Te warunki są niestety takiej, jak widać – szalejąca inflacja, dużo wyższa od założonej – zaznacza prof. Marian Noga, WSB we Wrocławiu.
– Słowo „oszczędzanie” to będzie chyba ulubione słowo 2022 roku, tak myślę. Drożejąca żywność i przede wszystkim – nośniki energii. To wszystko nas przeraża, ale najbardziej te osoby, których dochody w blisko 1/3 poświęcone są wydatkom na żywność – dodaje prof. Bogusław Półtorak, Uniwersytet Ekonomiczny we Wrocławiu.
Eksperci mówią wprost: inflacja zje to, co obywatele mieli zyskać na Polskim Ładzie.