– Czarci Młyn jest to atrakcja z 1890 roku. Są to maszyny młynarskie, które można by było dzisiaj uruchomić. One są wszystkie na swoim miejscu, łącznie z ukrytym wewnątrz budynku 6,5 metra wielkości kołem młyńskim, które obracając się pod wpływem wody, napędzało w ruch maszyny młynarskie. To koło jest drugie co do wielkości w naszym kraju. Większe koło 9-metrowe znajduje się tylko w Wielkopolsce — mówi Patrycja Werecka, dzierżawca Czarciego Młyna.
Wewnątrz budynku znajduje się Skansen Chleba, w którym zwiedzający mogą przyjrzeć się dawnemu procesowi produkcji chleba, oczywiście przy wykorzystaniu starego, stuletniego pieca. Z kolei w sali historycznej mamy okazję przyjrzeć się z bliska urządzeniom technologicznym i elementom mechanizmów młyna.
– Skąd właściwie ta nazwa Czarci Młyn? Legenda związana jest z młodzieńcem, który miał na imię Bożydar. Bardzo dawno temu za swoje zaoszczędzone pieniądze osiedlił się w Czerniawie i zakupił dom. Pewnego dnia, wędrując i poznając tę okolicę, zobaczył, że młyn jeszcze wtedy był drewniany, jest na sprzedaż za bardzo niską kwotę. Kupił go. Po roku dowiedział się, dlaczego tak właściwie nikt go nie chciał. Niestety ta młynówka, która doprowadzała, napędzała to koło młyńskie, była dosyć pechowym miejscem. Latem susza, więc wody nie było. Zimą po prostu zamarzła. W ciągu trzech miesięcy mielił to ziarno, resztę spędzał na doglądaniu maszyn. Pewnego wieczoru wybrał się do karczmy, tutaj, nieopodal w Orłowicach. Tam troszeczkę się podchmielił i zaczął wszystkim rozpowiadać o tym młynie, że nieszczęśliwie go kupił. Pewien nieznajomy go zatrzymał, który oczywiście słyszał tę historię. Powiedział, że jeśli wypełnił mu jedno zadanie, jego los może odmienić się na lepsze, a wtedy zbytnio dobrze nie myślał i bezwiednie podpisał cyrograf z diabłem w ludzkiej postaci, który przez całe życie spełniał jego życzenie, zachcianki. Dostał silnik elektryczny, był najbogatszą osobą w Czernawie i po wielu latach pracy trafił do piekła. Z tą legendą również związane są kołatki, głowy lwów, które znajdują się na drzwiach wejściowych, jest lewy i prawy. Podobno trzeba je pogłaskać, wychodząc z młyna. Lewy jest na diabła, aby nigdy w życiu nie odwiedził albo zniknął w swoim życiu. A prawy na szczęście. No niektórzy śmieją się, że nie wierzą, ale i tak dla bezpieczeństwa gdy wychodzą, to ją po prostu głaskają. Także warto to też zrobić — mówi Ewelina Puzyniak, przewodniczka obiektu Czarci Młyn.
Koło wodne wciąż funkcjonuje, a obecnie sterowane jest przy pomocy mechanizmów elektrycznych.
– Tutaj mamy szafę aspiracyjną. Jej zadaniem było wyssanie tutaj górną rurą otwartą do góry pyłu z powietrza, z atmosfery, żeby nie doszło do mikroeksplozji i pożaru. Miała taką funkcję ochronną i na tej szafce aspiracyjnej mamy kolejną ciekawostkę. Tutaj taki metalowy prostokącik, to jest tablica znamionowa. Jest to tablica fabryki, która już od stu lat nie istnieje, a te maszyny nadal u nas funkcjonują — mówi Patrycja Werecka, dzierżawca Czarciego Młyna.
Młyn jest czynny od poniedziałku do niedzieli w godzinach od 10:00 do 18:00.