— O Boże, Wrocław…?
— Przede wszystkim jest to miasto studenckie. My jesteśmy z Górnego Śląska, w związku z tym, we Wrocławiu bywamy bardzo często.
— Z krasnalami? Syn jest z Wrocławia, więc zawsze chętnie odwiedzamy Wrocław.
— Kojarzy mi się z synem, jego firmą, z tym, że tam mieszka. Wcześniej kojarzył się z pięknym dworcem kolejowym i zoo. Oczywiście Gucwiński i powódź w 1997 roku. ’91 rok, jechaliśmy do byłego NRD na tak zwany „obóz OHP”. Tam mieliśmy postój — byłam zafascynowana, bo pierwszy raz widziałam wtedy halę dworca.
— Mnie przede wszystkim z zoo. I Halą Gwardii; zgubiłam tam parasolkę.
— Właśnie z krasnalami, które tam są gdzieś rozmieszczone.
— Z biciem Gitarowego Rekordu, ale krasnali nie znaleźliśmy…
— Z niczym! Nigdy tam jeszcze nie byłem. Trudno, żeby cokolwiek mi się z nim kojarzyło – tak o Wrocławiu wypowiadali się turyści na sopockim molo.
— Spotkanie, okrągły stół dotyczący uchodźców, który został zorganizowany przez Wrocław. To także współpraca, bo nasze miasta są coraz bliżej. Droga szybkiego ruchu, można szybko przejechać przez Łódź czy przez Poznań do Sopotu dużo szybciej. Pociąg też jedzie szybciej dzięki Unii Europejskiej. To wszystko zostało dofinansowane — zauważa Jacek Karnowski, prezydent Sopotu.
— Lubimy Wrocław. Wracamy do niego i cieszymy się, że mamy w Sopocie taki nabytek, że macie tu taki swój przyczółek z Wrocławia.
— Mieszkam teraz w Gdyni, syn we Wrocławiu, więc bardzo mnie ucieszył ten maluszek. Taki podróżniczek, tak jak nasza rodzina, jak moja przyjaciółka, która podróżuje.