– Mamy restrykcje pięćdziesięcioprocentowego wypełnienia widowni, realizujemy je, ale – jak się państwo domyślają – w zależności od tytułu spektaklu, albo wychodzimy mniej więcej na zero, albo dopłacamy – mówi Konrad Imiela, dyrektor Teatru Capitol.
– Przetrwamy. To jest najważniejsza informacja. Natomiast to jest właśnie przetrwanie. My nie jesteśmy miejscem, które zarabia pieniądze, jesteśmy kinem studyjnym, kinem które prowadzone jest przez stowarzyszenie, a stowarzyszenie siłą rzeczy nie może zarabiać pieniędzy, jak duże sieci komercyjne. Nie prowadzimy działalności stricte zarobkowej, raczej chodzi nam o upowszechnianie kina, które nie jest dostępne nigdzie indziej – mówi Stanisław Abramik, kierownik ds. PR w Kinie Nowe Horyzonty.
– Czy to jest mniej opłacalne? Na pewno – z takich czysto finansowych lub komercyjnych względów, ale nie tym się kierujemy – mówi Piotr Soroka, specjalista ds. PR w Teatrze Lalek.
Mimo mniejszych dochodów i trudnej sytuacji, ważna jest misja. Dla aktorów to przedstawianie spektakli odbiorcom zgromadzonym na widowni. Dla kin to poszerzanie filmowych horyzontów.
– Dla mnie granie na żywo dla publiczności jest ponad wszystko. Choćbyśmy mieli dziesięć osób na widowni, to i tak uważam, że granie to podstawowa powinność teatru, to jest misja teatru – mówi Konrad Imiela.
– To jest entuzjastyczne spojrzenie tylko na poprzedni tydzień, bo gdy porównamy ten rok do roku 2020 to jest niecałe 50 % frekwencji – mówi Stanisław Abramik.
– We Wrocławskim Teatrze Lalek nie kierujemy się zyskiem i komercyjnymi względami, ponieważ nasza statutowa działalność to misja, to produkcja i eksploatacja spektakli, które przygotujemy dla publiczności. Niezależnie od tego czy to 50% czy 25% widowni i tak gramy, bo naszym celem jest spotkanie się z publicznością – mówi Piotr Soroka.
Ogromne zainteresowanie biletami na spektakle teatralne, jak i kinowe seanse uświadomiło odbiorcom sztuki, że trudno bez niej żyć, a dostarczycielom kulturalnych doznań pokazało, jak duży sens ma ich praca.