Decyzje, które mogą kosztować życie?

Facebook
Twitter
LinkedIn
Email
Sytuacja dotycząca pandemii koronawirusa w Polsce staje się coraz gorsza. Brakuje respiratorów, miejsc w szpitalach, zaczyna brakować tlenu. Władza na stale rosnące rekordy zakażeń reaguje, zamykając kolejne branże i wprowadzając nowe obostrzenia. Te, które obowiązują od dwóch tygodni to między innymi zamknięte siłownie i baseny oraz gastronomia działająca tylko na wynos i z dowozem.

Zamknięcie gastronomii i branży fitness określa Rozporządzenie Rady Ministrów z 16 października bieżącego roku. Wprowadzone przepisy określają jednak, że siłownie i baseny mogą prowadzić działalność w zaostrzonym reżimie sanitarnym pod pewnymi względami, na przykład jeśli są miejscem ćwiczeń osób uprawiających sport w ramach współzawodnictwa sportowego lub prowadzą zajęcia sportowe. Nieprecyzyjne określenia wprowadzonych przepisów spowodowały masową próbę ich obejścia przez siłownie i kluby fitness, które określały swoją działalność jako związek wyznaniowy lub kościół.

– Sama interpretacja tych zapisów budzi szereg wątpliwości. Nie ma tutaj definicji, która właśnie mogłaby przybliżyć i pozwolić zrozumieć przedsiębiorcom, co ustawodawca miał na myśli, wprowadzając te regulacje – mówi r. pr. Marzena Zdyrko-Woźniak z Okręgowej Izby Radców Prawnych we Wrocławiu.

– W obecnych warunkach, bardzo szczególnych i wyjątkowych zagrożenia zdrowia i życia, trudno tak naprawdę wskazywać jednoznacznie tę granicę, kiedy to działanie jest etyczne, bo też trzeba zrozumieć przedsiębiorców w pewnych wypadkach też walczą o swoje życie – dodaje dr hab. Bogusław Półtorak z Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu.

Decyzja rządu pozwala na prowadzenie siłowni, ale muszą być spełnione określone warunki. Są one jednak na tyle niejasne, że bardzo wiele zależy po prostu od interpretacji przepisów. Mimo obowiązujących obostrzeń, przedsiębiorcy postawieni w trudnej sytuacji, decydują się na podjęcie ryzyka związanego z prowadzeniem działalności. Może wiązać się to z dodatkowymi kosztami finansowymi w związku z koniecznością kontrolowania i nadzorem nad zajęciami. 

– Dochodzimy do takich pewnych absurdów, zmuszających właśnie przedsiębiorców do tego, żeby szukano tak zwanych luk albo możliwości obejścia przepisów w ten sposób, że na przykład działam jako związek wyznaniowy albo miejsce, w którym odpłatnie testuje się sprzedawany sprzęt. Proszę państwa to wszystko, kolokwialnie mówiąc, ma krótkie nogi – dodaje r. pr. Marzena Zdyrko-Woźniak z Okręgowej Izby Radców Prawnych we Wrocławiu.

Ryzyko, które ponoszą przedsiębiorcy jest duże, bowiem przy kontroli mogą zostać nałożone na nich sankcje. Wszystko zależy od interpretacji przepisów wprowadzonych przez rząd. Te nie są jednoznaczne. Na konsekwencje – zarówno prawne, jak i te związane z możliwością zarażenia się – narażeni są również Ci, którzy korzystają z otwartych siłowni. 

– My sami chyba po prostu wskazujemy rządowi, jak sobie po prostu musimy radzić i do jakich nadużyć jesteśmy skłonni. W tym momencie te przepisy mają prawdopodobnie formę coraz większych zaostrzeń – wyjaśnia r. pr. Marzena Zdyrko-Woźniak z Okręgowej Izby Radców Prawnych we Wrocławiu.

– Nigdy przepisy w takich warunkach siły wyższej – epidemii – która jest bardzo dynamiczna i nie jest kontrolowana do końca tak naprawdę, tutaj przepisy nigdy nie nadążą. Co byśmy i jak daleko byśmy nie sięgali po narzędzia prawne, próbowali przewidzieć pewne sytuacje to jest to po prostu życiowo niemożliwe – zaznacza dr hab. Bogusław Półtorak z Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu.

Branża fitness to tylko jedna z gałęzi gospodarki, która stara się znaleźć lukę w przepisach, żeby przeżyć ten trudny czas. Podobne sygnały dostaliśmy, jeśli chodzi o gastronomię. Jedna z wrocławskich restauracji na Facebooku wprost zachęca klientów do korzystania z zamówień na wynos… i jedzenia na ich tarasie widokowym. To próba obejścia przepisów, ale także niestety prosta droga do narażania klientów. Dlaczego? Od kiedy zamknięto restauracje, przestały one nie muszą dbać o higienę sanitarną stolików stojących w ich ogródkach, czy na tarasach, a co za tym idzie, klient, który decyduje się na zjedzenie w takim miejscu nie ma pewności, czy zostało ono zdezynfekowane. 

– Wiem, że nie każdy przestrzega tych przepisów i są one w jakiś sposób naginane, natomiast drodzy Państwo trzeba zrozumieć, że to jest walka o przetrwanie. Uważam, że każdy musi to rozsądzić wewnątrz, według swojego sumienia. Jeżeli byłoby realne wsparcie od rządu, to nie byłoby naginania przepisów i uważam, że nie byłoby takich sytuacji, że musielibyśmy się nad tym zastanawiać – mówi Joanna Cieślik, właścicielka restauracji i przedstawicielka Ogólnopolskiego Sztabu Kryzysowego Gastronomii Polskiej.  

– Oczywiście wymiar etyczny – tutaj ta granica jest cienka, bo w sytuacji zagrożenia związanego z życiem i zdrowiem, czasem zdrowiem psychicznym osób, które są ofiarami tego lockdownu. Jednak skutki ekonomiczne w długim czasie się ujawnią, do tego dochodzą to poczucie niepewności, zagrożenia i stres – wyjaśnia dr hab. Bogusław Półtorak z Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu.

Próba znalezienie luki w przepisach to jednocześnie próba przetrwania i uratowania biznesu przez przedsiębiorców. Chociaż decyzje rządu mogą być niezrozumiałe, prowadzenia działalności i nieodpowiedzialność przedsiębiorców mogą jednak prowadzić do kolejnych zakażeń i śmierci bliskich nam osób – rodziców i dziadków.

– My tak naprawdę w tej chwili musimy minimalizować te skutki. Tutaj najlepszą bronią jest solidarne podejście i wsparcie tych przedsiębiorców. Nam zależy jako klientom też na tym, żeby ta działalność po pandemii została wznowiona – podkreśla dr hab. Bogusław Półtorak z Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu.

Warto podkreślić również, że Ustawa z 28 października 2020 roku o zmianie niektórych ustaw w związku z przeciwdziałaniem sytuacjom kryzysowym związanym z wystąpieniem COVID-19 wprowadza możliwość nałożenia na przedsiębiorcę sankcji w postaci nieudzielania pomocy publicznej, kiedy ten nie stosuje obowiązujących przepisów. 

– Przedsiębiorcy, którzy będą teraz starali się o wsparcie finansowe, wsparcie rządu dla swojej branży, będą składali pod rygorem odpowiedzialności karnej oświadczenie, że nie łamią tych zasad i tych przepisów. Jeżeli jednak by się tak stało na przykład na skutek kontroli i organ by to wyłapał, że coś takiego ma miejsce, to sankcje mogą być bardzo dotkliwe, bo przedsiębiorca będzie miał obowiązek zwrotu wraz z ustawowymi odsetkami za opóźnienie wszystkich tych kwot i należności, które otrzymał od Państwa w ramach wsparcia – wyjaśnia r. pr. Marzena Zdyrko-Woźniak z Okręgowej Izby Radców Prawnych we Wrocławiu.

Specjaliści podkreślają, że w tym czasie wszyscy musimy stosować się do ograniczeń i zapisów prawnych. Szczególnie ważne jest noszenie maseczek, które jest już formalnie zapisane jako ustawa, a co za tym idzie jest podstawa prawna, żeby to respektować.

– Ten, kto mówi, że maseczka nie pomaga jest po prostu kompletnym idiotą i może mnie podać do sądu. Koniec! Jakieś brednie o grzybach – jak się używa tydzień tą samą maseczkę to mniej więcej tak samo, jakby podpaski przez tydzień używać. W obecnym stanie epidemii to jest po prostu skandal, jest to zbrodnia i przestępstwo i tych ludzi trzeba ścigać z prawem narażania innej osoby na ciężkie uszkodzenie zdrowia – podkreśla prof. Krzysztof Simon, ordynator I Oddziału Zakaźnego Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego we Wrocławiu.

Przepisy jasno określają, że zasłonięte mają być nie tylko usta, ale także nos. W przestrzeni publicznej wciąż można zauważyć jednak osoby, które noszą maseczkę na brodzie lub zasłaniają jedynie usta. Prawo mówi jasno, że w takich sytuacjach oni również są narażeni na mandaty, a oprócz tego narażają innych na zarażenie. Rzeczywistość, w której Nam wszystkim przyszło żyć nie jest łatwa, ale warto pomyśleć także o osobach starszych, dla których koronawirus jest najgroźniejszy. Swoją nieodpowiedzialnością możemy narazić ich nawet na śmierć.

Zobacz również

Social media

SKONTAKTUJ SIĘ Z NAMI!

Masz istotne informacje?

Napisz do nas:
kontakt@echo24.tv

Najnowsze programy