Ponad 40 stopni Celsjusza, silny wiatr i górzysty teren – te czynniki w Grecji były najtrudniejsze dla polskich strażaków. Oprócz grupy z Dolnego Śląska, do Grecji pojechali także strażacy z Wielkopolski i Małopolski.
– Na miejscu byliśmy 9 dni docelowo. Warunki pogodowe, które były na miejscu – średnio 44 stopnie, więc pogoda nas nie rozpieszczała. Wiatr był w porywach do osiemdziesięciu kilometrów na godzinę również. Jeżeli chodzi o czas pracy na miejscu 19 godzin, każdego dnia 19 godzin każdy z nas pracował. Było około 5 godzin, 4,5 godziny na odpoczynek i regenerację, więc w porównaniu do warunków lokalnych, które mamy tutaj, to jest diametralnie inaczej. Ze względu na to, że tutaj pracujemy w systemie 24 godzinnym i 48 godzin mamy wolnego. Natomiast tam na misji, realia wyglądają zupełnie inaczej, bo tam będziemy pomagać, tam nie podchodzimy pod harmonogram pracy, jest całkiem inaczej to rozpatrywane, jeżeli chodzi o zapotrzebowanie na misjach – mówi mł. kpt. Adam Pęk, Państwowa Straż Pożarna.
– Ta solidarność chyba, po pierwsze tak być powinno, a po drugie patrząc na te zjawiska, mogą być takie momenty, kiedy my też będziemy potrzebować wsparcia. No i następna rzecz, bardzo ważna rzecz, to jest zdobywanie pewnych doświadczeń, ale także uznanie dla naszej fachowości – mówi Jarosław Obremski, wojewoda dolnośląski.
– Wyjazd takiego modułu to jest naprawdę bardzo duże przedsięwzięcie logistyczne. Poczynając od całej dokumentacji i papierów, czyli dokumenty wszystkich strażaków, samochodów, poprzez cały ekwipunek, który my wieziemy, ponieważ my jesteśmy absolutnie samowystarczalni – mówi st. Bryg. Bogusław Brud, zastępca komendanta wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej we Wrocławiu.
Dla polskich strażaków takie wyjazdy to na pewno spora dawka doświadczenia.
– Klimat się zmienia, te pożary prędzej czy później dojdą nas, ta dynamika tych pożarów, więc dobrze przygotować się i poznać taktykę zwalczania pożarów z innych krajów, a nie tylko ze swojego podwórka. Zadania przed nami postawione polegały na obronie tych terenów Attyki, czyli tych terenów wokół Aten. Stanowiliśmy główny wysiłek obrony miasta Aten, gdzie żyje tak naprawdę jedna trzecia populacji Greków – mówi mł. kpt. Przemysław Rogalewicz, Państwowa Straż Pożarna.
– Zaskoczyło nas to, że strażacy, którzy znajdowali się w okolicach Aten, zostali rozlokowani w innych miejscowościach na wyspę Rodos, na wyspę Kos. W związku z tym, tak naprawdę byliśmy pełnym zabezpieczeniem operacyjnym, jeżeli chodzi o miasto Ateny. Tak jak wspomniał mój kolega, zabezpieczeniem Peloponezu, to tak możemy sobie to wyobrazić w ten sposób, że jakbyśmy przyjechali do miasta Warszawa i bronili Warszawy, tak samo wyglądało to w Atenach. Pojechaliśmy zabezpieczyć miasto Ateny i wszystkie podległe te tereny ze względu na to, że teren leśny, który znajdował się pod Atenami, 30 kilometrów obok, jeżeli zająłby się pożarem byłoby bardzo duże zagrożenie miasta. Jeżeli chodzi o moją osobę, pierwszy raz wyjechałem na misję zagraniczną i przyznam szczerze, że w dniu jutrzejszym też, jeżeli byłby wyjazd, to jestem gotowy i melduję się. Melduję gotowość do wyjazdu – mówi mł. kpt. Adam Pęk, Państwowa Straż Pożarna.