– Zaczęło się, że na 85. urodziny pana Henryka Tomaszewskiego, które organizowałam od razu po śmierci pana Henryka Tomaszewskiego. Chciałam mieć 85 mimów i pierrotów, bo to jest związane z pantomimą, ruchem. Najbardziej mi to odpowiadało, żeby coś takiego zrobić, żeby to była taka wystawa i to było w takim pubie Piwnica i one siedział na stole bilardowym. Przesympatyczna była to impreza, bo wszystkiego było po 85 i w końcu musiałam parę lalek dokupić, a potem lalki mnie wciągnęły. Dlatego to jest taka „niechciana” pasja — mówi Urszula Jonkisz, właścicielka Domu Lalki Adoptowanej.
Większość lalek posiada unikatowy, przygotowany przez panią Urszulę strój, a także inne elementy charakteryzacji.
– Tutaj, w tym Domu Lalki Adoptowanej, jest kilkaset lalek wystawionych w autorskich strojach, bo wszystkie stroje sama projektuje i wykonuje własnoręcznie, a cała kolekcja liczy około trzech tysięcy lalek — mówi Urszula Jonkisz, właścicielka Domu Lalki Adoptowanej.
–Trzy tysiące? Skąd pani je wzięła?
– Skupuję je bezimienne, relikwie z dzieciństwa byłych właścicieli, spowite tajemnicą. Dałam im nowe życie, kochając miłością dziecka chcącego mieć dużo zabawek. Po co mi ich tak dużo? A po co komu pasja? – mówi Urszula Jonkisz, właścicielka Domu Lalki Adoptowanej.
Dzięki pani Uli coś, co zwykle trafia na śmietnik, w Domu Lalki Adoptowanej może wciąż bawić kolejne pokolenia.
– Najpierw robiłam pokazy mody. Na koncie 70 pokazów mody w Polsce, za granicą, w Telewizji Polskiej. Modelkami były dzieci, które przyprowadzała moja córka. Te dzieci były z rodzin dysfunkcyjnych. Najpierw były lniane ciuszki tylko i tylko lalki porcelanowe, ale niestety 150 lalek na wystawę, po zawiezieniu to sukienki do prasowania. To było bardzo uciążliwe. I jest tu taka impreza w Karpaczu Harley-Davidson. Jak zobaczyłam, że chłopcy sobie tam nie żałowali, wpadali pod stoły, otrzepali się i dobrze wyglądali, bo byli w skórach. To postanowiłam, że będę szyła ze skóry — mówi Urszula Jonkisz, właścicielka Domu Lalki Adoptowanej.
Każdy krok w tym miejscu odkrywa nowe niespodzianki i zachwycające detale, które przenoszą odwiedzających w świat marzeń i wyobraźni.
– Nie zależy mi, żeby weszły osoby, które przychodzą, bo wypada przyjść. Tylko osoby, dla których to miejsce coś oznacza. I to są ludzie, którzy doceniają niesamowite i to są na ogół wtedy artyści. I to jest takie miejsce dla ludzi, którzy są artystami — mówi Urszula Jonkisz, właścicielka Domu Lalki Adoptowanej.
Dom Lalki Adoptowanej w Karpaczu to nie tylko atrakcja turystyczna, ale również wyraz miłości do sztuki i troski o dziedzictwo kulturowe. To miejsce, które sprawia, że marzenia stają się rzeczywistością i które pozostawia niezapomniane wspomnienia u każdego, kto go odwiedzi.