Tak drogo na Jarmarku Bożonarodzeniowym we Wrocławiu chyba jeszcze nie było. W poprzednich latach niebotyczne ceny wybranych dań na ciepło były hitem internetu, teraz już nikogo nie dziwią . Najdroższe są dania z grilla – ich ceny prawie osiągają pułap 40 zł za porcję.
– Powiem tak, to jest jarmark, przyjechałem tylko tutaj do pracy, powiedziano mi, że takie są ceny i ja tylko tutaj sprzedaję. Ludzie nie narzekają, wiedzą, że to jest jarmark i takie ceny są normalne.
– Teraz paliwo i wszystko podrożało, nie wiem skąd, ale niestety tak jest i wraz z paliwem i dostawy poszły w górę, więc zapewne stąd taka cena.
– 10 dag chałwy kosztuje 12 zł. Jest to towar premium, także staramy się, aby jakość była wysoka no i to się wiąże niestety z ceną albo stety. Tzn. generalnie mogę powiedzieć na przestrzeni tego roku raczej cena jest taka sama jeżeli chodzi o te słodycze.
– Sprzedajemy sprężynki, czyli kręcone ziemniaczki, 16 zł mała porcja, 19 zł duża. Patrząc na koszty produkcji to nie jest dużo. W tym roku cena jest wyższa o złotówkę.
– W tygodniu może nie ma aż takiego ruchu, ale bliżej weekendu, kiedy każdy ma wolne to jest ruch i my się cieszymy i klienci się cieszą – mówią sprzedawcy.
– Jest drogo jak widzę po cenach, ale nie kupuję ja tylko przyszedłem popatrzeć obejrzeć.
– W poprzednich latach nie byłyśmy, więc nie mamy porównania, ale na razie kupiłyśmy sobie te rzeczy, na które możemy sobie pozwolić po prostu.
– W porównaniu do tego sprzed dwóch lat, to jest niewielka różnica, troszkę wzrosły ceny.
– Ceny wiadomo, że na takim jarmarku wszystko musi być droższe, nic nie dziwi, a jeszcze przy tej inflacji to w ogóle – mówią przechodnie.
Wygląda na to, że mamy nową normę, sprzedawcy bronią się pandemią koronawirusa oraz wysoką inflacją, a kupujący opuszczają ręce i płacą tyle ile trzeba, bo w końcu w świąteczny klimat warty jest każdej ceny, ekonomiczny kac przyjdzie dopiero w nowym roku.