Po raz pierwszy wydarzenie odbyło się we Wrocławiu w 2009 roku. Wtedy zorganizowano ucztę we wrocławskim rynku mającą uczcić rocznicę pierwszych wolnych wyborów w Polsce. Od tego czasu inicjatywa została wpisana na stałe w wydarzenie kulturalne miasta. Niestety, przez pandemię festiwal został odwołany dwa lata z rzędu.
Cieszymy się z tego faktu, że będziemy mogli ponownie delektować się smakami i zapachami różnych kuchni europejskich. W tym roku dominująca będzie kuchnia ukraińska i polska, z wiadomych przyczyn – mówi Krzysztof Szłapka, biuro prasowe urzędu miasta Wrocławia.
,,Europa na Widelcu” oferuje mnóstwo wydarzeń dla smakoszy i jest okazją do zjedzenia przysmaków z różnych państw Europy.
To będzie kilkanaście stanowisk każdej kuchni, z różnych krajów. Zakładam, że będzie to m.in. kuchnia: niemiecka, włoska, hiszpańska. W tym duchu hasła ,,Europa na Widelcu”, będzie rzeczywiście można skosztować przysmaków i potraw z każdej kuchni europejskiej – dodaje Krzysztof Szłapka.
A jakie smaki najbardziej trafiają do serc i żołądków mieszkańców Wrocławia?
– Preferuję kuchnię włoską, może nie jem teraz włoskiej kanapki, ale generalnie preferują włoską kuchnię.
– Zależy od nastroju, ale najbardziej lubię kuchnię włoską, kuchnię francuską, ale nie taką typową na maśle, tylko tą z sałatami.
– Właściwie lubię każdą kuchnie, byle byłaby smaczna. Chyba najbardziej to włoszczyzna mi leży – mówią wrocławianie.
Nieodłączną częścią imprezy jest współinicjator festiwalu ,,Europa na Widelcu”, Robert Makłowicz, człowiek legenda, którego Polakom i wrocławianom nie trzeba przedstawiać.
– Robert Makłowicz to wiadomo, że dobre jedzenie!
– To jest ikona kuchni.
– To co proponuje w telewizji wygląda interesująco – mówią mieszkańcy stolicy Dolnego Śląska.
Pan Robert zapowiedział, że pojawi się na wrocławskim rynku i że będzie tak jak zawsze patronował ,,Europie na Widelcu” – zdradza Krzysztof Szłapka.
Wielki finał festiwal odbędzie 4 czerwca i zostanie uczczony wielką europejską biesiadą.