– Opowiemy dzisiaj państwu o artyście znanym i lubianym – Leonie Wyczółkowskim, znanym głównie jako malarz, a my opowiemy o jego twórczości graficznej. Cechą najbardziej wyróżniającą Wyczółkowskiego jako człowieka była jego wilka miłość i fascynacja tym, co robi, fascynacja sztuką – mówi Wojciech Gruk z Muzeum Książąt Lubomirskich.
– Grafiką Wyczółkowski zainteresował się stosunkowo późno, bo dopiero koło 50. roku życia, czyli w momencie, w którym był już uznanym twórcą. Eksperymentował z różnymi technikami, nawet tymi mało popularnymi, ale najbardziej przypadła mu do gustu litografia. Głównie dlatego że mimo wielkiej fascynacji grafiką, która w pewnym momencie zaczęła nawet przewyższać twórczość malarską, Wyczółkowski pozostał malarzem. Zależało mu na odtworzeniu formy malarskiej w postaci grafiki – mówi Martyna Węglarska z Muzeum Książąt Lubomirskich.
– Jego pierwszymi nauczycielami byli wybitni malarze – Wojciech Gerson i Jan Matejko, których trudno nazwać twórcami awangardowymi – mówi Wojciech Gruk z Muzeum Książąt Lubomirskich.
– Litografia była zgodna z temperamentem Wyczółkowskiego, który był bardzo żywym, radosnym, aktywnym twórcą – mówi Martyna Węglarska z Muzeum Książąt Lubomirskich.
– Pierwszą grafiką z Teki Krakowskiej, którą chcemy państwu pokazać, jest ta pokazująca monumentalne prezbiterium Kościoła Mariackiego. Jest to praca najbardziej złożona, najbardziej skomplikowana pod względem technologicznym ze wszystkich trzech, które chcemy państwu zaprezentować, ponieważ jest to litografia barwna, do której wykonania należało przygotować aż cztery kamienie litograficzne, z którego każdy pokryty była farbą innego koloru. Następnie wszystkie te kamienie odciśnięto jeden po drugim, w związku z czym udało się uzyskać kompozycję kolorową – mówi Wojciech Gruk z Muzeum Książąt Lubomirskich.
– Litografia przedstawiająca wnętrze Kościoła Mariackiego w Krakowie ujęta jest w kadrze fotograficznym. Widoczny jest ołtarz boczny, zza którego widoczne jest prezbiterium. Powoduje to wrażenie ujęcia kompozycji od strony przechodnia, który spogląda zza rogu. Ponadto takie ujęcie nadaje dziełu ujęcia impresjonistycznego. Sprawia wrażenie, że to jest chwila zatrzymana w kadrze, w momencie przechodzenia przez kościół. Warto zauważyć, że tutaj Wyczółkowski posługiwał się planami barwnymi, natomiast mniejsze elementy podkreślone są liniami – mówi Martyna Węglarska z Muzeum Książąt Lubomirskich.
– Dochodzimy do bardzo szczegółowego przedstawienia ołtarza Mariackiego. Jest to już kard bardzo wąski, ukazujący postacie czterech świętych i wyraźnie widzimy tutaj, że zupełnie inaczej artysta potraktował fakturę swojego dzieła. We wcześniejszych grafikach światło i cienie nie stanowiły raczej jednolitych ciemnych, bądź jasnych plam, tak tutaj, gdzie to światło jest najbardziej skośne, najostrzejsze, najbardziej punktowe, widzimy, że plamy ciemne i jasne pojawiają się – zwłaszcza te jasne – w formie blików dookreślających bryły tych postaci – są tutaj zwłaszcza uderzające. Jak to zwykle u Wyczółkowskiego, pierwszy plan jest nieostry, nie odgrywa tutaj głównej roli . On ma jedynie ukierunkować uwagę widza na ten motyw przewodni, czyli postaci czterech świętych. Następnie cztery promienie w lewym górnym narożu, które przedstawione są za pomocą jasnych linii. Kierują nasz wzrok na górną część kompozycji i na twarze świętych. Tutaj również mamy do czynienia z syntezą artystyczną, twarze są opracowane o wiele bardziej szczegółowo niż część dolna przedstawienia, która potraktowana jest bardzo schematycznie – mówi Wojciech Gruk z Muzeum Książąt Lubomirskich.