Chłopcy byli tu prawie 5 miesięcy. Z dala od domów, niektórzy z dala od rodzin, ale bezpieczni. Po krótkim czasie do Wrocławia przyjeżdżały także mamy młodych piłkarzy. Początkowo wszyscy mieszkali w Zamku Topacz i w Matchpoincie, z czasem powstał Dom Ukraiński przy Ofiar Oświęcimskich, żeby chłopcy mogli normalnie funkcjonować i się uczyć.
– Sponsorzy bardzo chcieli, żeby funkcjonowała normalna szkoła w trybie stacjonarnym, żeby chłopaki niczego nie stracili. Wtedy zatrudniliśmy nauczycieli i zaczęliśmy lekcje. Najpierw tutaj w Zamku Topacz, potem już w Domu Ukraińskim. Tam pracowaliśmy do końca roku i wszystko było w porządku – mówi Hayjna Vorona, nauczycielka w Domu Ukraińskim.
– Z rodziną od dawna mieszkam w Polsce. Na Facebooku zobaczyłem ogłoszenie jednej z mam, że potrzebują tutaj pomocy i od razu się skontaktowałem z grupą. Jestem z nimi od początku. Teraz bardzo trudno ich pożegnać, nawet zastanawiam się, co ja teraz będę robić – dodaje Michał Onysko, tłumacz, pomagał grupie piłkarzy w trakcie pobytu.
Dziś podjęli wspólną decyzję, że chcą wrócić do domu, jednak mamy nie są w stanie wyrazić tego, co czują, dziękując za pomoc grupie wrocławskich przedsiębiorców.
– Bardzo dobrze się tutaj czuliśmy. Nie wiem, jak możemy za to wszystko podziękować. To dla nas wyjątkowe miejsce, gdybyśmy mogli, to byśmy tu zostali na zawsze – mówi Marharyta Trokhova, mama jednego z piłkarzy.
– Bardzo dziękujemy wszystkim, którzy nam pomagają – naszym dzieciom, mamom. My na koniec zrobiliśmy uroczyste zakończenie. Każdy otrzymał certyfikat ze zdjęciem nauczycieli i chłopaków na pamiątkę tej trudnej sytuacji – dodaje Hayjna Vorona, nauczycielka w Domu Ukraińskim.
– Wiemy, że nie jest do końca bezpiecznie, ale musimy już wracać do domu, do siebie – mówi Marharyta Trokhova, mama jednego z piłkarzy.
– Dziś jest bezpiecznie, kolejnego dnia nie jest. Sytuacja bardzo się zmienia. Odessa jest teraz linią frontu, ale Kijów jest w miarę spokojny. Chociaż i tak kilka dni temu cztery rakiety przyleciały nad Kijowem. Nikt nie wie, jak będzie, ale mamy nadzieję, że spokojnie i szczęśliwie wrócą do domów i rodzin – podsumowuje Michał Onysko, tłumacz, pomagał grupie piłkarzy w trakcie pobytu.
Piłkarze na koniec rozegrali towarzyski turniej tam, gdzie to wszystko się zaczęło – na dziedzińcu Zamku Topacz.