Interwencja dziennikarska – Ferma krów w Sadkowie

Facebook
Twitter
LinkedIn
Email
Mieszkańcy podwrocławskiego Sadkowa od kilku miesięcy żyją w strachu, że ich dom zamieni się w oborę. Tutaj miałaby powstać przemysłowa ferma na blisko tysiąc krów. Mieszkańcy nie chcą tej inwestycji, bo obawiają się o swoje zdrowie i niehumanitarne traktowanie zwierząt. Ferma miałaby znajdować się zaledwie 150 metrów od zabudowań mieszkalnych, 500 metrów od szkoły. Od kilku miesięcy trwa walka o to, żeby zablokować inwestycję, ale wszystko zależy od decyzji środowiskowej gminy Kątów Wrocławskich.

Nie wiedzieliśmy nic. O sprawie wiedzieli tylko inwestor i gmina, urzędnicy w gminie. My nic nie widzieliśmy – mówi Bogdan Michajluk, sołtys Sadkowa.

Sielanka trwała do połowy marca, kiedy naprawdę przez totalny przypadek ludzie tutaj u nas w Sadkowie dowiedzieli się, że jest planowana budowa fermy na tysiąc krów – dodaje Joanna Januszewska-Noga, mieszkanka Sadkowa.

Sadków to mała spokojna wieś zaledwie kilkanaście minut drogi od Wrocławia. W marcu mieszkańcy dowiedzieli się, że tuż za płotem może powstać przemysłowa ferma na 1000 krów. Od tego momentu obawiają się o swoje zdrowie i środowisko. Wyliczają, że może dojść do skażenia wód gruntowych i powietrza. Do tego odór, hałas i gryzonie. Mieszkańcy nie myślą tylko o sobie – mówią wprost, że przemysłowa hodowla to cierpienie dla zwierząt. 

Posesje ludzi, ich nieruchomości, graniczą z działką, na której ma być na inwestycja. Nie wiem, trudno mi powiedzieć – budynki mieszkalne mogą być 100-150 metrów. Kościół jest od granicy działki jakieś 100 metrów. Nasze ujęcie wody od granicy działki, gdzie ma być inwestycja, dzieli 36 metrów – zaznacza Bogdan Michajluk, sołtys Sadkowa.

Tam z tyłu, za tymi oborami jest taki rów melioracyjny, który płynie do Bystrzycy. Tam jest z górki, więc wszystko leci. Ta woda będzie szła do rowu. Uważam, że to będzie bardzo zła inwestycja jeśli chodzi o mieszkańców Sadkowa. Będzie smród i zanieczyszczone wody – podkreśla Józef Komornicki, miejscowy rolnik.

Nie ufam im, że będą dobrymi gospodarzami i że zadbają o to, żeby ograniczyć te wszystkie szkodliwe skutki – zaznacza Wacława Zając, mieszkanka Sadkowa.

Inwestorem jest holenderska firma Hedro Farms, która na terenie gminy Kąty Wrocławskie działa od 25 lat. Wokół miejscowości uprawia różnego rodzaju warzywa. Mieszkańcy próbowali skontaktować się z inwestorem w sprawie planowanej fermy, jednak do spotkania nie doszło. W rozmowach mieszkańcy podkreślali jednak, że firma nigdy nie pokazała się z dobrej strony.

Niby się mówiło, że peegiery trzeba było zlikwidować, bo były niegospodarne, ale to, co jest teraz to jest ruina w stosunku do tego, co było kiedyś. Mieliśmy piękny park, który czynem społecznym sami oczyszczaliśmy, były alejki, park był zadbany, był ogrodnik, który przycinał. Teraz, raz, że nie wpuszczają tam nas miejscowych, a dwa, że to wszystko jest zarośnięte. Mieliśmy tam stołówkę, która też powstała w latach 80-tych, teraz to jest to jest ruina – mówi Wacława Zając, mieszkanka Sadkowa.

Oni się nigdy nie zgodzili na spotkanie z nami – dodaje Józef Komornicki, miejscowy rolnik.

Jedyne co, to inwestor odpowiedział nam w mediach społecznościowych. Odpowiedź była śmieszna, bo to takie: „ja wam mówię, a wy wierzcie”. Powiedział nam tak: „nie będzie żadnego zagrożenia, ja wam to gwarantuję, a w zamian na to, że nie będziecie protestować, to będę wam organizował festyny i utworzę ścieżki edukacyjne”. Chce, żeby nasze dzieci chodziły do obory i patrzyły jak człowiek, wykorzystując swoją cywilizacyjną przewagę, potrafi traktować zwierzęta – podkreśla Bogdan Michajluk, sołtys Sadkowa.

To, co planują zrobić Holendrzy, jak czytałam opis procesu produkcyjnego, to nie ma nic wspólnego z rolnictwem, to jest patologia – mówi Joanna Januszewska-Noga, mieszkanka Sadkowa.

My również wielokrotnie próbowaliśmy skontaktować się z inwestorem. Wykonaliśmy kilka telefonów, ale nikt nie podniósł słuchawki. Otrzymaliśmy za to odpowiedź na maila, w którym firma odmawia udzielenia komentarza w tej sprawie.

Krowy miałby znaleźć schronienie w popeegierowskich oborach, które widzą Państwo za moimi plecami. Ta inwestycja powstała w latach 80-tych, ale nigdy nie została skończona. 

Miała to być obora taka nowoczesna, hodowla na rusztach, ale ponieważ były błędy w projekcie. Jest, bo to się nie zmieniło, jest posadowiona niżej niż poziom wód w sąsiednim rowie, to Spółki Wodne w Środzie Śląskiej zakwestionowały tę budowę. Ona została wstrzymana i nigdy nie została oddana do użytku. Tam nie było nigdy żadnych zwierząt. Ja się zastanawiam, w jaki sposób kiedyś ta obora nie spełniała wymogów, a teraz spełnia – mówi Wacława Zając, mieszkanka Sadkowa.

Żeby inwestycja mogła dojść do skutku, decyzję środowiskową musi wydać organ administracji publicznej, czyli gmina Kąty Wrocławskie. Na razie trwa postępowanie administracyjne i zbieranie wniosków dowodowych. Nie bez znaczenia dla całej sprawy jest zmiana na stanowisku burmistrza. Od marca bieżącego roku funkcję pełni Julian Żygadło. Wcześniej gmina wydała dwie pozytywne opinie o zgodności inwestycji z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego. 

Od momentu, kiedy ja objąłem tę funkcję, wystąpiliśmy z dwoma zleceniami oceny analizy oddziaływania na środowisko. W jednym dokumencie, który do tej pory spłynął z firmy Ekolog, otrzymaliśmy dane, które pozwoliły nam stwierdzić, że to przedsięwzięcie jest niezgodne z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego, wbrew wcześniejszym wydanym dwóm opiniom. Chodziło o wpływ na tkankę mieszkaniową, jeżeli chodzi o to oddziaływania na środowisko, także to jest duża wiedza dla nas i duże przewartościowanie w całym postępowaniu administracyjnym, które ostatecznie wpłynie na decyzję środowiskową – mówi Julian Żygadło, burmistrz gminy Kąty Wrocławskie.

Ostatecznej decyzji środowiskowej można spodziewać się dopiero po 29 października, bo do tego czasu gmina czeka na odpowiedź ze strony Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska. Postępowanie administracyjne zostanie przedłużone do tego czasu.

Zleciliśmy podmiotom zewnętrznym dodatkowe analizy, raporty i badania, które nam pozwolą uzyskać głębszą wiedzę w tym zakresie i dzięki temu będziemy mogli wydać to rozstrzygnięcie, mając jak najbardziej bogatą wiedzę w tym zakresie, aby tutaj nie było wątpliwości co do rozstrzygnięcia – podkreśla Julian Żygadło, burmistrz gminy Kąty Wrocławskie.

Decyzja środowiskowa jest decyzją związaną. Oznacza to, że organ, który wydaje taką decyzję – w tym wypadku jest to burmistrz – nie może wydać takiej decyzji na przykład w oparciu o to, że weźmie pod uwagę interesy mieszkańców, spodziewany spadek cen nieruchomości lub spodziewany spadek rozwoju gospodarczego. Wiadomo, jak będzie smród i muchy, to firmy się będą stąd zabierać. To jest oczywiste – zaznacza Joanna Januszewska-Noga, mieszkanka Sadkowa.

Zgodnie z Ustawą z dnia 3 października 2008 roku, organ wydający decyzję, czyli w tym wypadku gmina może wydać negatywną opinię środowiskową, jeśli inwestycja jest niezgodna z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego, stanowi zagrożenie dla osiągnięcia celów środowiskowych związanych z wodą i oddziaływanie na obszar Natura 2000.

Negatywną opinię środowiskową można wydać również, jeśli inwestor nie wyraża zgody na zaproponowany przez organ wariant alternatywny lub zgody nie wyrażą organów opiniujące – Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska, Wody Polskie i sanepid. Sanepid już w styczniu wydał opinię pozytywną, ale na wniosek gminy i po wpłynięciu nowych materiałów dowodowych, przystąpił do ponownej oceny. Tym razem wydał opinię negatywną. Dwie pozostałe instytucje, czyli RDOŚ i Wody Polskie miały szereg pytań do raportu środowiskowego przedstawionego przez inwestora.

Była mowa o pięciu przesłankach, które muszą zaistnieć, żeby gmina mogła wydać negatywną opinię, więc mają Państwo świadomość tego, że gmina może być zmuszona wydać opinię pozytywną? – pytamy mieszkańców.

Tak, mamy tego świadomość, dlatego wszystkie działania, które podejmujemy są skoncentrowane na tych pięciu przesłankach. Nie cofniemy się tutaj chyba przed niczym. Oczywiście nie przywiązujemy się do drzew, nie podkładamy bomb, nie dopuszczamy się aktów terroru. Raczej staramy się koncentrować na zbieraniu funduszy, które nam pozwalają na zlecenie opinii eksperckich. Niestety takie opinie sporo kosztują i musimy zbierać na to pieniądze. Natomiast mając takie opinie, łatwiej nam przekonać gminę do podjęcia inicjatywy dowodowej – podkreśla Joanna Januszewska-Noga, mieszkanka Sadkowa.

Trudno mi powiedzieć o ostatecznym załatwieniu tego, bo ani od burmistrza tego wymagamy, ani sam nie powiem, że decyzja będzie na pewno pozytywna dla nas, a negatywna dla inwestora. Chcemy i tak to wygląda teraz, że postępowanie jest prowadzone w ten sposób, że decyzja będzie wydana na podstawie dużej ilości zebranego materiału dowodowego. Wydawało się wcześniej, że będzie to tylko na podstawie raportu. Tam nikt tego nie czytał, po prostu wystąpiono do instytucji opiniujących i na podstawie tych opinii chyba postanowiono wydać opinię środowiskową. Nasz zryw ludowy to uniemożliwił – dodaje Bogdan Michajluk, sołtys Sadkowa.

Wydaje się, że ferma krów w Sadkowie nie ma prawa powstać, ale wiele zależy od zebranej dokumentacji. Mieszkańcy własnymi siłami i z własnych funduszy zbierają opinie ekspertów, które potwierdzą ich obawy związane z zagrożeniem dla zwierząt i dla nich samych. 

Postępowanie administracyjne będzie trwać najprawdopodobniej do końca do roku, ale jego koniec zależy od materiałów dowodowych, które będą wpływać. Czekamy na rozstrzygnięcie postępowania, a do sprawy będziemy wracać. 

Zobacz również

Social media

SKONTAKTUJ SIĘ Z NAMI!

Masz istotne informacje?

Napisz do nas:
kontakt@echo24.tv

Najnowsze programy