Jesienią zeszłego roku, na wrocławskim Biskupinie doszło do wypadku tramwaju z samochodem dostawczym. W skutek tego wydarzenia zapalił się tramwaj, a jego przednia część została spalona. Mimo tego pojazd nie trafił na złom, a do generalnego remontu.
— Wtedy udało się uratować kilkadziesiąt osób przed trudnym losem, a jednocześnie dzięki naszemu wysiłkowi tramwaj wrócił na tory. Udało się to zrobić szybko i ekonomicznie — tłumaczy Krzysztof Balawejder, prezes MPK Wrocław.
Po generalnym remoncie pojazd pojawi się na wrocławskich torach. To pierwszy, z kilkudziesięciu tramwajów, wracających do tradycyjnego niebieskiego koloru.
— Po roku wraca zupełnie odmieniony: z nowym wyglądem i kolorem, ale z tym samym motorniczym, co pokazuje, że zmieniamy się, zachowując jednocześnie pewną ciągłość — dodaje Krzysztof Balawejder.
— Fajnie, że udało się wszystko załatwić i już po roku ten tramwaj został odbudowany. Moim zdaniem wyszło to bardzo dobrze — mówi Kamil Szymański, motorniczy MPK Wrocław.
Po remoncie, oprócz nowego wyglądu, tramwaj zyskał również i nową nazwę. Od teraz wrocławianie będą mogli jeździć po mieście „Feniksem”. Nazwa nie jest przypadkowa.
— Nawiązujemy do mitologii i do mitycznego Feniksa, który odrodził się z popiołów, bo i ten tramwaj też odrodził się ze zgliszczy — wyjaśnia prezes MPK Wrocław.
„Feniks” już w najbliższych dniach ma pojawić się na ulicach Wrocławia.