Żeby dobrze i właściwie zarządzać środowiskiem biotycznym, wrocławskie lotnisko musi przede wszystkim codziennie zbierać dane na temat ożywionej przyrody, zwłaszcza ptaków. Z tych informacji wynika, w jaki sposób specjaliści muszą postępować albo jakie występują potencjalne zagrożenia.
– Te dane analizujemy. Mamy cały sztab ludzi, którzy zajmują się analizami ryzyka, ale też te dane analizujemy w oparciu o ruch lotniczy. Czas COVID-u był zupełnie inny niż jakiekolwiek inne procedury, które do tej pory znaliśmy. Musieliśmy wdrożyć nowe zasady, dlatego że ten czas był zupełnie inny. Mieliśmy do czynienia z gniazdowaniem ptaków w silnikach samolotów, które są genialnym miejscem do tego, a wcześniej nikt z czymś takim się nie spotkał – mówi Jarosław Wróblewski, dyrektor Portu Lotniczego Wrocław.
Codziennie na wrocławskim lotnisku odbywa się inspekcja terenu pod kątem wtargnięcia zwierząt. Wykonują ją specjaliści z Zespołu Kontroli Zwierząt Portu Lotniczego Wrocław. Ma to na celu zminimalizować zagrożenie od strony biotycznej podczas operacji lotniczych.
– Dzień rozpoczynamy od inspekcji drogi startowej, którą ewidencjonujemy w systemie raportowania aktywności ptaków. Podczas tej inspekcji sprawdzamy, co się dzieje wokół, jakie mamy zagrożenia, jakie ptaki występują. Do tego dobieramy odpowiednie metody, żeby te ptaki przepłoszyć, aby nie stanowiły zagrożenia dla operacji powietrznych – mówi Rafał Kaczmarski, kontroler zwierząt w Zespole Kontroli Zwierząt Portu Lotniczego Wrocław.
Wszystkie dane z inspekcji są wpisywane do specjalnego systemu.
– Ten system został zaprojektowany przez nas i w 100% dostosowany do naszych wymagań oraz do oczekiwań przewoźników. Na podstawie tego systemu kontrolerzy zwierząt wpisują dane z inspekcji, informacje o tym, co zrobili, żeby kontrolować obecność zwierząt na lotnisku – mówi Anna Solarska, koordynator Zespołu Kontroli Zwierząt, Port Lotniczy Wrocław.
Na wrocławskim lotnisku w zespole kontroli zwierząt pracuje również Henryk Tokarek, który głownie zajmuje się ochroną pola manewrowego przed ingerencją zwierząt, głównie ptaków. Pan Henryk stosuje do tego między innymi tak zwaną metodę sokolniczą.
– Praca polega na tym, że ptaki są układane przez nas, czyli szkolone w ten sposób, że jeździmy samochodem, ptak siedzi obok. Podjeżdżamy do jakiegoś jednego lub stada ptaków, otwieramy okno i wyrzucamy tego ptaka. One są tak wyszkolone, że wyskakują same z samochodu, lecą, atakują na odpowiedni sygnał, czyli gwizdek lub wabidło i wracają do samochodu lub na rękawice – mówi Henryk Tokarek, kontroler zwierząt – sokolnik.
Jednym z ptaków, który pracuje na wrocławskim lotnisku jest jastrząb Harrisa. Jest to samica, która ma w tej chwili 5 lat. Ogólnie do dyspozycji Pan Henryk ma sześć ptaków i psa.
– Mój pies jest rasy niemiecki płochacz myśliwski (Wachtelhund). Jest to płochacz, jak sama nazwa wskazuje. Na lotnisku służy do odnajdywania ptaków, których ja nie widzę, czyli w wysokiej trawie, na podejściach, gdzieś w pasie zieleni, między drogą startową a drogą kołowania – mówi Henryk Tokarek.
Nie mniej ważnym elementem, jeśli chodzi o dbanie o środowisko biotyczne na wrocławskim lotnisku jest również zarządzanie trawą. Zajmuje się tym pratotechnolog.
– Jest to osoba, która współpracuje z nami od wielu lat. Zajmuje się przede wszystkim łąkami i trawą. Zaleca nam odpowiednie koszenie trawy na odpowiednią wysokość, w odpowiednich porach roku, wałowanie, nawadnianie. Oczywiście też przy każdej inwestycji decyduje, jaki skład gatunkowy jest wysiewany na lotnisku – mówi Jarosław Wróblewski, dyrektor Portu Lotniczego Wrocław.
Dzięki tego typu czynnościom, pasażerowie wrocławskiego lotniska mogą podróżować bezpiecznie.
