– To jest co czwartkowe spotkanie klasyków oraz youngtimerów. Spotykamy się w sezonie, od kwietnia do października, zawsze o godzinie 19 czwartek. Standardowo spotykamy się przy rampie na Młynie Sułkowice, obok centrum handlowego Korona – mówi Piotr Olejnik, prezes fundacji Klasycznej Strefy Wrocław
Ten klasyczny czwartek odbył się na terenie Zamku Topacz ze względu na współpracę Klasycznej Strefy organizującej klasyczne czwartki i zlotu Moto Classic, który na zamku Topacz będzie już za niecały miesiąc.
– Od wielu lat na Młynie organizowane są klasyczne czwartki i organizowane są przede wszystkim przez ekipę z Klasycznej Strefy Wrocław. My teraz spotykamy się tu w Topaczu, ponieważ za niecały miesiąc, bo 24 i 25 sierpnia, będzie Motoclassic Wrocław, na którym jeszcze raz tutaj spotykamy się w gronie jeszcze większym, bo do dyspozycji mamy obecnie prawie 50 hektarów. Dzisiaj chcemy wszystkich przygotować i powiedzieć, że słuchajcie, czas nam ucieka, mamy tylko 3,5 tygodnia, ruszamy już 24 – zapowiada organizatorka Motoclassic Wrocław Aleksandra Müller.
Spotkania klasycznej strefy we Wrocławiu cieszą się sporą popularnością.
– Jak są bardzo ładne dni, to spodziewamy się nawet ponad 100 samochodów. Średnio trzeba uwzględnić między 50 a 70 samochodów. Przekrój jest totalnie przeogromny, bo jak widzimy mamy nawet auta z lat 30., 70., 60., 90., jakieś ciekawe youngtimery z 2000. Także to jest przekrój totalnie, od lat 20. do 2000 – wyjaśnia Piotr Olejnik z Klasycznej Strefy Wrocław.
W tym szerokim przekroju historycznej motoryzacji można było odnaleźć nie tylko egzotyczne, luksusowe marki, ale również rodzime wyroby. Niektórzy entuzjaści przyjechali z innych województw.
– Ja przyjechałem z Poznania. Mamy 200 km trasy, a jest lato, więc bez dachu tym samochodem się jeździ świetnie. Wiadomo, że on ma swoją prędkość, to nie jest współczesne podróżowanie, gdzie biegniemy po prostu 150 km/h albo i szybciej. Tutaj prędkość przelotowa 90 km/h, spokojne tempo, byle ciężarówki nie wyprzedzały i jest bezpiecznie, jest fajnie – opowiada Adam Piotrowski z Giełdy Klasyków.
Uwagę gości zdecydowanie przykuwał Rolls-Royce i Bentley. Niemałym zainteresowaniem cieszyła się też FSO Syrena Sport, skromnie stojąca kilka metrów dalej.
– Wyjątkowe i absolutnie przepiękne są zabytkowe Rolls-Royce i Bentley. I to jest na pewno taki top, który gdzieś tam, nawet jak się jedzie Bentleyem z lat 60., to jest zupełnie inne odczucie, nawet aniżeli jadąc współczesnymi samochodami tych marek. Ale osobiście prywatnie kocham właśnie zabytkowe Volkswageny i ja jestem wielbicielką transporterów od T1 do T4, T5 już mniej, ale to jest moja taka miłość – dodaje Aleksandra Müller.