– Cieszymy się, że mogliśmy w tym roku zorganizować tak wielki dla nas kongres. Kongres Dydaktyki Polonistycznej już szósty z kolei, bo te kongresy odbywają się co dwa lata. Opatrzyliśmy ten kongres formułą „niezgoda, opór, bunt” w przestrzeni edukacyjnej, ale jak wynika ze zgłoszeń referatów naszych uczestników, wychodzimy też poza sferę dydaktyki polonistycznej, edukacji polonistycznej. Tak naprawdę ten kongres przybrał też kształt, czy mam nadzieję, przybierze kształt, jak wynika z programu ze zgłoszonych referatów, kongresu polonistów – mówi organizatorka wydarzenia prof. Dorota Michułka z Instytutu Filologii Polskiej Uniwersytetu Wrocławskiego.
Szósty kongres dydaktyki polonistycznej jest łącznikiem między akademicką i szkolną nauką o języku.
– Wychodzę z założenia, że taki dyskurs między środowiskiem akademickim a środowiskiem typowo szkolnym jest bardzo potrzebny, dlatego że polonistyka i w ogóle humanistyczne nauki nie powinny się zamykać tylko i wyłącznie na uniwersytecie, ale muszą mieć przełożenie na człowieka, młodego człowieka dorastającego, często też buntującego się w szkole. Natomiast dla nas jako polonistów jest bardzo istotne, jakich treści nauczać, żeby młodzi ludzie dzisiejszego XXI wieku, zakorzenieni w internecie, w mediach cyfrowych, widzieli dalej w tym ogromną wartość. Jestem tutaj, ponieważ żywo interesuje mnie ten temat, jak przełożyć pewne założenia, idee uniwersyteckie właśnie na praktykę szkolną. Wydaje mi się, że dialog jest niezbędny. Czy ma to później przełożenie na pracę w szkole? Bardzo bym chciała, żeby miało. Ale też, żeby środowisko akademickie zauważyło, że literatura jest żywym, współistniejącym z młodym człowiekiem, tworem – wyjaśnia nauczycielka polskiego z Akademickiego Liceum Politechniki Wrocławskiej Ewa Minor-Kaczmarek.
Według nauczycielki Ewy Minor-Kaczmarek, bunt młodzieży wobec zastanych norm jest rzeczą naturalną.
– Ja bym chciała, żeby moja młodzież się bardziej buntowała, żeby krzyknęła: „nie podoba mi się to dzieło literackie”. Toteż ja na przykład zaczynając sekcję z „Przedwiośnia” Żeromskiego pytam, dlaczego główny bohater nas denerwuje. Oni często mówią: „nie denerwuje nas w ogóle”, ale wiąże się to niestety z tym, że albo nie znają bohatera, albo po prostu nie mają zdania na ten temat, co też nie jest dobre. Chciałabym, żeby się bardziej buntowali, tylko niech buntują się z taką refleksją i wiedzą. Chciałabym, żeby buntu było więcej, ale buntu typowo praktycznego, bo bunt niesie ze sobą ogromne wartości. Niech to nie będzie bunt bierny, bo niestety taki obserwujemy w edukacji, mając na uwadze to, że uczniowie po prostu nie czytają lektur, bo nie czytają i ten bunt bierny nie przyniesie nam korzyści. Chcemy buntu aktywnego – dodaje Ewa Minor-Kaczmarek.
Za jeden z przejawów językowego buntu mogą być uznane feminatywy, które coraz mocniej wchodzą do codziennego użycia.
– Oczywiście, na pewno ci, którzy się upomnieli o formie z przyrostkami, się zbuntowali przeciwko no tej, już wydawało się, bardzo silnej tradycji, że forma męska jest znakiem dowartościowania kobiety. To był bunt absolutny. Ja nie mogę nie widzieć feminizmu jako tendencji, która trochę to napędza, ale zajmuję też postawę taką deskryptywną, czyli czysto opisującą jako historyk języka, a ja najbardziej lubię z wszystkich dyscyplin właśnie historię języka. Dla mnie jest to powrót do charakterystyczności typologicznej wszystkich języków słowiańskich. I z zazdrością patrzę na braci Czechów, Słowaków, gdzie jest kanclerka, rektorka, prezydentka, premierka, docentka, dziekanka i mają święty spokój. A u nas jest to źródło właściwie sporów, bo potrafią sobie ludzie, kiedy na ten temat rozmawiają, skakać do oczu – mówi prof. Jan Miodek z Uniwersytetu Wrocławskiego.
– Kongres jest bardzo istotny dlatego, że bardzo ważną dla nas sprawę wszystkich, niezależnie od tego, jaką dyscyplinę naukową uprawiamy, czyli troskę o język, o kulturę polską. I w tym kontekście również dydaktyka szkolna, czyli nauczanie przedmiotów humanistycznych, jest bardzo istotnym problemem – wyjaśnia rektor Uniwersytetu Wrocławskiego prof. Robert Olkiewicz.
Niezgoda, opór i bunt nie są obce Uniwersytetowi Wrocławskiemu. W Instytucie Etnologii i Antropologii Kulturowej od kilku miesięcy trwa okupacyjny protest wobec działań Izraela w Palestynie. Studenci domagają się m.in. zakończenia współpracy z izraelskimi uczelniami.
– To jest troszeczkę trudniejsza sprawa, dlatego że ten protest nie został w żaden sposób zalegalizowany. Ja to postrzegam jako wyraz sprzeciwu młodych osób wobec tego, co dzieje się w otaczającym na świecie i wobec bierności politycznych elit – dodaje prof. Robert Olkiewicz.
Zorganizowanie wydarzenia tak dużego jak Kongres Dydaktyki Polonistycznej nie było proste.
– Wspomniałam, że przygotowania trwały dwa lata. Nad przygotowaniem tego kongresu, pracował nie tylko Zakład Edukacji Polonistycznej, którym kieruje, jest on niewielki liczebnie, cztery osoby, ale też nasze doktorantki wspomagały dzielnie i dyrekcja Instytutu Filologii Polskiej, która naprawdę wspaniale patronowała, głównie dziekanowi panu profesorowi Cieńskiemu. Dzięki temu udało się jakby połączyć tutaj różne kwestie, też w programie. Oprócz nas jako reprezentantów Zakładu Edukacji Polonistycznej, kształcących przyszłych nauczycieli języka polskiego, referaty wygłoszą też koledzy, koleżanki z Instytutu Filologii Polskiej, literaturoznawcy, językoznawcy, medioznawcy. Więc cieszymy się, że naprawdę ten program przybrał taki kształt interdyscyplinarny – podsumowuje prof. Dorota Michułka.