Pani Janina Pańczyszyn mówi, że przy Benedyktyńskiej mieszka właściwie całe życie. Kiedyś na podwórku była ławeczka, miejsce, aby przysiąść, odpocząć, pogawędzić. Aby wrócić do tego stanu rzeczy, sąsiadki skontaktowały się ze spółdzielnią, która poprosiła o przygotowanie odpowiedniego pisma z prośbą.
– I tak zrobiliśmy. Podpisały tu sąsiadki, ucieszone. I pismo wysłaliśmy. W tej chwili pytają ciągle mnie „i co z tą ławką, i co z tą ławką?”. A to już rok czasu minęło, jak my się o tę ławeczkę staramy. Odpowiedziano nam, że ławki nie będzie, ponieważ część lokatorów się nie zgadza – mówi Janina Pańczyszyn, mieszkanka bloku przy ul. Benedyktyńskiej.
Część mieszkańców budynku argumentuje swój sprzeciw tym, że na ławce będą odbywać się do późnych godzin nocnych alkoholowe libacje. Nieproszeni goście mieliby się tam pojawiać pomimo tego, że podwórze jest z każdej strony ogrodzone i zamknięte.
– Takie argumenty są bardzo często przez mieszkańców podnoszone w kontekście likwidowania ławek, likwidowanie koszy na śmieci, bo przysłowiowi menele tam będą . Nie jest to dobry argument, bo argumentem powinno być, że jeżeli siądą, to trzeba zadzwonić po straż miejską. Przecież ludzie muszą gdzieś posiedzieć w cywilizowany sposób. Nie można wszystkiego zlikwidować ze strachu, nie możemy się dać terroryzować – wyjaśnia zastępca dyrektora do spraw technicznych Spółdzielni Mieszkaniowej „Biskupin” Jarosław Puchalski.
W sporze o ławeczkę pojawia się jeszcze trzecia strona – samochód. Obecnie w miejscu, gdzie miałoby pojawić się miejsce do odpoczynku, jest parking. Ogrodzony i zamknięty, ale bezpłatny. Działka, na której stoi budynek jest własnością lokatorów i nie wszyscy są zadowoleni, że auta mają przed nimi pierwszeństwo.
– Trochę nam jest przykro, jesteśmy udziałowcami właśnie całego terenu, wszyscy. Czy tamci są lepsi lokatorzy, którzy mają samochody, a my gorsi? No nie wiem. Jeżeli nam nie pozwala się na naszym gruncie stawiać ławeczki, to my sobie też nie życzymy, żeby na naszym gruncie stały samochody cudze. W ogrodzeniu, pilnowane – dodaje Janina Pańczyszyn.
Spółdzielnia mieszkaniowa nie chce być częścią konfliktu, a jedynie wykonawcą woli spółdzielców. Obiecuje jednocześnie zapytać mieszkańców o opinię w ankiecie.
– Dla nas jest decydująca większość. Głos kierowcy jest tak samo ważny jak pani, która chce posiedzieć na ławce. W ciągu powiedzmy miesiąca, sześciu tygodni będzie przeprowadzona ankieta – zapewnia Jarosław Puchalski ze Spółdzielni Mieszkaniowej „Biskupin”.
W konflikcie interesów mieszkańców bloku przy ul. Benedyktyńskiej niezależnie czy ławeczka stanie, czy nie, pewne jest to, że ktoś zadowolony nie będzie.