Wystawa wirtualna ,,Rzeczy pierwsze we Wrocławiu” to unikatowe punkty na mapie powojennego Wrocławia oraz jej bohaterowie, którym towarzyszymy w ich pierwszych doświadczeniach na ziemiach odzyskanych. Dla wielu wrocławian to temat szczególny, ponieważ podobne historie dotyczą ich przodków.
Nie chcieliśmy patrzeć na tę historię z perspektywy geopolityki, tylko i wyłącznie tych dużych procesów ustalania granic, wymiany ludności, ale chcieliśmy spojrzeć na powojenny Wrocław oczami wrocławian, którzy przybyli do tego miasta w pierwszych powojennych latach. Doświadczali rzeczy pierwszych dla nich, bo ten Wrocław w roku 1945 był dla nich rzeczą pierwszą. I stąd idea taka, aby spróbować w kilku biografiach zmieścić sumę doświadczeń wszystkich. Nasi bohaterowie, ich nazwiska są fikcyjne, ale za tymi nazwiskami kryją się prawdziwe biografie. Mamy zatem profesora, więźnia obozu Auschwitz-Birkenau, mamy działacza konspiracji AK-owskiej, urzędniczkę, prywatnego przedsiębiorcę, dziewczynkę – mówi dr hab. Wojciech Kucharski, zastępca dyrektora ds. naukowych, Ośrodek ,,Pamięć i Przyszłość”.
Jak podkreśla Juliusz Woźny, rzecznik prasowy Centrum Historii Zajezdnia, przesiedlenia były dla tych ludzi ogromnym wyzwaniem, ziemie odzyskane nazywano „dzikim zachodem” nie bez powodu. Nie dość, że powojenny Wrocław był wciąż miastem ruin, to nadal padały tu strzały i dochodziło do dramatycznych sytuacji. To właśnie w rękach Polaków, którzy dotarli na Dolny Śląsk z różnych stron Polski, było odbudowanie tego miasta i rozpoczęcie tutaj nowego życia.
Oni wieźli ze sobą bagaże nie tylko w takim sensie fizycznym, ale też w sensie psychicznym, to była cała gama najróżniejszych przeżyć, bo to byli ludzie, którzy np. przyjeżdżali tutaj z Zachodu. To byli ludzie, którzy trafiali tutaj z Wielkopolski, przypomnę największa grupa wbrew pozorom tych, którzy przyjechali do Wrocławia po wojnie, to byli ludzie z Małopolski, czyli Kraków i te okolice. Te Kresy, które tak zdominowały tą całą narrację, to jest dopiero trzecie miejsce. Ale byli też ludzie, którzy przyjechali tutaj z Syberii – mówi Juliusz Woźny, rzecznik prasowy Centrum Historii Zajezdnia.
Wiedzę czerpaliśmy z bardzo wielu źródeł, tzn. przede wszystkim z nagrań, które mamy w naszym archiwum, relacji Oral History, ale również ze wspomnień, dzienników ważnych osób, publikacji naukowych, które dotyczą pierwszych powojennych lat, bo mamy takie wydawnictwa. I z wielu też prywatnych, domowych archiwów. Kilka tych postaci jest absolutnie nieznana, ale wydaję nam się, że pokazanie z ich perspektywy Wrocławia pozwoli zwiedzającym spojrzeć, odnaleźć tam swoje własne historie – dodaje dr hab. Wojciech Kucharski.
Multimedialną wystawę można oglądać zarówno w Centrum Historii Zajezdnia przy wystawie stałej, jak i na stronie Centrum Historii Zajezdnia oraz Ośrodka ,,Pamięć i Przyszłość”.
Zapraszam na naszą stronę, tam jest pełna informacja, dowiemy się jak wejść w zagadnienie, jak tę wystawę zwiedzać na własną rękę. To wielki komfort, nie trzeba wsiadać w tramwaj, nie trzeba wsiadać w samochód, jesteśmy w domu, w swoim ulubionym fotelu i po prostu, zagryzając słone paluszki, możemy zwiedzać wystawę. Także komfort jest wielki, myślę, że rzeczywiście jest to coś, z czym wychodzimy do ludzi, ponieważ jakby muzeum trafia do prywatnych mieszkań. Jesteśmy tacy bezczelni, że wchodzimy komuś do domu – dodaje Juliusz Woźny.