Na sali operacyjnej jest sześćdziesięcioletni pacjent, u którego lekarze zdiagnozowali guza na prawym nadnerczu. Pacjent ma już niepokojącą zmianę w płucach i przez przypadek wykryto też kolejną – na nadnerczu. Specjaliści wiedzą, że zabieg będzie długi i skomplikowany, wymagający ogromnej precyzji.
– Najważniejsze w tym zabiegu jest odnalezienie żyły nadnerczowej, którą musimy zaopatrzeć i dopiero potem możemy w miarę spokojnie operować – mówi dr Paweł Domosławski, Klinika Chirurgii Małoinawzyjnej i Endokrynologicznej USK we Wrocławiu, konsultant wojewódzki w dziedzinie chirurgii ogólnej.
Lekarzom pomaga najlepszej jakość sprzęt chirurgiczny przeznaczony do zabiegów małoinwazyjnych.
– Przez to, że jest jakość w 4K, to jest jakość najwyższa, operator, lekarz widzi wszystkie struktury dokładnie – tkanki, unaczynienie – dzięki temu operacja staje się krótsza i bezpieczniejsza dla pacjenta – mówi Piotr Kołtowski, przedstawiciel firmy medycznej.
– I faktycznie – jak to czasami nasi koledzy mówią – widać nawet pojedyncze komórki wątroby – dodaje operujący.
Zabieg trwa już ponad godzinę, a lekarze nadal nie odpreparowali niepokojącej zmiany. Chirurdzy wiedzą, że zmiana jest bardzo duża – ma ponad 7 cm, więc jest znacznie większa od nadnercza, na którym urosła. Jednak najgorsze jest to, że guz nacieka na sąsiednie tkanki, między innymi na żyłę. Mijają kolejne minuty operacji.
– To jest żyła czcza i jest bardzo ryzykowne dalsze manewrowanie, bo ona się nie chce odklejać od guza – mówi dr Dariusz Rychlewski, Klinika Chirurgii Małoinawzyjnej i Endokrynologicznej USK we Wrocławiu.
Lekarze – wykorzystując świetny sprzęt i doskonałe obrazowanie – nadal próbują usunąć zmianę. To podstawowy element leczenia pacjenta. Niestety, kolejne minuty rozwiewają wszelkie wątpliwości – proces nowotworowy jest bardzo zaawansowany.
– W momencie, gdy nie jesteśmy w stanie usunąć zmiany, bo nacieka na ważne struktury takie jak żyły czy sąsiednie ważne narządy to stan jest nieoperacyjny. Dlatego, że nie jesteśmy w stanie radykalnie usunąć zmiany, natomiast dalsze postępowanie może doprowadzić do zgonu pacjenta, nawet na stole operacyjnym. Nagły krwotok z tej żyły, którego nie zdołamy opanować może doprowadzić do zgonu pacjenta zaledwie w ciągu kliku minut – relacjonują chirurdzy.
Chirurdzy łatwo się nie poddają i próbują za wszelką cenę nowotwór usunąć. Dla procesu leczenia chorego to najważniejsze.
– Zacznę mieć duży krwotok z guza, bo nie widzę naczyń guza, nie widzę. To kusi, nie chcę się od razu poddać, ale kolega docent powinien mnie za ręce trzymać, żebym ja tu szaleństw nie robił. Można powiedzieć, że tu jest kres naszych możliwości chirurgicznych – mówią lekarze.
Niestety, operacja nie powiodła się. Guza nie usunięto. Lekarze pobrali próbki do badania histopatologicznego i za kilkanaście dni, po otrzymaniu wyników, będą mogli podjąć decyzję o innym leczeniu, np. chemioterapia.