– Każdy robił to z pasji. Właściwie telewizja działała dwadzieścia cztery godziny na dobę. Można było do nas wejść o każdej porze dnia i nocy, a ponieważ blisko mieszkałam, zdarzało mi się o północy wpaść na chwilę – mówi Maria Nawrot, dziennikarka PTV Echo.
– Cała telewizja to były cztery metry kwadratowe, ale tak naprawdę wszyscy ze świata przyjeżdżali z kamerami. Telewizje przyjeżdżały, by z nami rozmawiać, zapytać: jak to jest robić niezależną telewizję, czy się nie boicie, a nie chcą wam głowy urwać? – dodaje Witold Świętnicki, były redaktor naczelny PTV Echo.
– To my byliśmy pierwsi i to my byliśmy pierwszymi improwizatorami, bo to było to, co robiliśmy na oczach rozentuzjazmowanego tłumu. Myśmy się wszystkiego uczyli razem z widzami i oni nas kochali, bo byliśmy. Wystarczyło zrobić cokolwiek, by nas uwielbiali i w związku z tym wiele nam wybaczali, tak jak matka co rozpieszcza swoje dziecko – zaznacza Magda Furman, reporterka, wydawczyni PTV Echo.
– Nie mieliśmy pieniędzy na montaż, na technikę, na efekty specjalne. Postanowiliśmy robić telewizję na żywo. W dzisiejszych czasach można by to nazwać radio-telewizją, ponieważ mieliśmy wszystko podzielone na siedem dni, każdy odpowiadał za jeden cały dzień i właściwie swoją osobą gwarantował, że zapełni dwadzieścia godzin tego programu – wyjaśnia Leszek Turowski, były redaktor naczelny PTV Echo.
– Zasada była taka, że dostawaliśmy na kilka godzin kamery i mogliśmy pokazać co się dzieje w mieście. Chodziło się z kamerą po mieście, pokazywało się tu lokalne wydarzenie, tu ceny warzyw na bazarze, to jakiś korek, jakiś wypadek. Wszystko było zależne od tego, co udało nam się złapać w kamerze – zdradza Katarzyna Dyner, reporterka PTV Echo.
– Uznaliśmy, żeby dobrze było to robimy własną telewizję, może będzie lepsza. Porozumieliśmy się z kolegami szybciutko, pan Eugeniusz Pacha był dziennikarzem telewizji państwowej i doszliśmy do wniosku, że spróbujemy napisać podanie do byłego „radiokomitetu” z pytaniem, czy to w ogóle jest możliwe. Okazało się, że tak, dostaliśmy zezwolenie i zaczęliśmy organizować telewizję – wspomina Marek Młynarczyk, współpomysłodawca PTV Echo.
– Naście osób po szkołach filmowych oraz amatorzy jak my, którzy się bardzo intensywnie uczyli – mówi Tomasz Kurzewski, współwłaściciel telewizji Echo24.
– Mieliśmy po prostu dużo energii, zapału, chcieliśmy się uczyć i dano nam taką szansę – dodaje Dorota Michalak-Kurzewska, pierwsza spikerka w PTV Echo.
– Dzisiaj powiedziałem panu Młynarczykowi, wspominając stare czasy, że on nam nie musiał płacić, bo to my byśmy byli w stanie płacić jemu za samą możliwość pracy tam. Spaliśmy tam nawet. Jest to taka przygoda, która toczy się aż do dzisiaj – podkreśla Tomasz Kurzewski, współwłaściciel telewizji Echo24.
– To, co cieszy i z czego jesteśmy dumni to to, że to wszystko działo się właśnie tutaj, w naszym Wrocławiu. Dzisiaj z inicjatorami, założycielami telewizji Echo spotkaliśmy się i to była dla mnie prawdziwa przyjemność. Cieszę się, że mogłem, w imieniu swoim, wrocławianek i wrocławian im podziękować za to, co zrobili medalem „Zasłużony dla Wrocławia” – podsumowuje Jacek Sutryk, prezydent Wrocławia.
My jako Telewizja Echo24 od ponad dwóch lat staramy się kontynuować pracę pierwszej niezależnej prywatnej Telewizji Echo.