Mroczne korytarze Kletna: historia uranu i zimnej wojny

Facebook
Twitter
LinkedIn
Email
Tajemnice geologiczne, historyczne i polityczne kryją w sobie korytarze starej Kopalni Uranu w Kletnie. Podczas zimnej wojny Związek Radziecki wydobywał tu surowiec potrzebny do produkcji bomb atomowych. Dzisiaj możemy zajrzeć w głąb Masywu Śnieżnika, odkryć niesamowite zagadki przyrody oraz poznać skomplikowane ludzkie losy.

— Góra Żmijowiec, w której wnętrzu się znajdujemy, pękła. Dwie płyty tektoniczne rozwarły się, a wody geotermalne zaczęły wynosić ku górze różne substancje i minerały, które się krystalizowały. Po jednej stronie mamy bardzo dużą ilość minerałów, która towarzyszyła między innymi rudzie uranu. Po drugiej stronie mamy płytę tektoniczną, która ma 450 mln lat i jest litą skałą — tę różnicę widać gołym okiem — mówi Tomasz Bugała, przewodnik po Kopalni Uranu w Kletnie.

W okresie zimnej wojny w Sudetach rozpoczęto intensywne poszukiwania rud uranu, prowadzone w specyficznych warunkach politycznych, jakie wówczas panowały w kraju. Kadra inżynierska była wyłącznie radziecka, a robotnicy polscy. Poszukiwania objęto tak ścisłą tajemnicą, że wymienianie nazwy poszukiwanego surowca uznawano za działanie na rzecz obcego wywiadu, a w sprawozdaniach zamiast „uran” pisano „metal”. W ciągu 5. lat prac w kopalni wydobyto 120 kg izotopu U-235, potrzebnego do produkcji bomb atomowych.

— Bomba atomowa zrzucona na Hiroszimę ważyła 64 kg, podobnie jak ta na Nagasaki. Szacujemy więc, że mieliśmy tutaj wpływ na to, że powstały dwie bomby atomowe, które zostały włączone do radzieckiego programu atomowego. A wszystko to dzięki wydobyciu uranu w naszej kopalni — dodaje Tomasz Bugała, przewodnik po Kopalni Uranu w Kletnie.

Wydobytą rudę wywożono na lotnisko pod Legnicą, skąd samolotami transportowano ją pod Moskwę.

— To było wydobywane w tym naszym tajnym miejscu, w naszej instalacji wojskowej, naszej kopalni w Kletnie. Jeśli sprawdzimy licznikiem Geigera naszą blendę, to promieniowanie wskazuje, że dalej jest mocno energetyczna i wciąż nas atakuje swoim promieniowaniem. Jest to bezpieczne źródło energii, gdy znajduje się w jednym miejscu. Jednakże, jeśli się rozproszy, to wtedy pojawia się problem — powiedział Tomasz Bugała, przewodnik po Kopalni Uranu w Kletnie.

Pracownicy kopalni nie wiedzieli, z czym mają do czynienia i jakie jest ryzyko.

— Mamy tutaj osobiste liczniki Geigera z nadzoru kierownictwa. Jeśli stawały się fioletowe, oznaczało to, że dzienna dawka promieniowania została już przekroczona i trzeba było opuścić miejsce pracy. Radzieccy inżynierowie i geolodzy, którzy wiedzieli, z czym mają do czynienia, wychodzili. Cała reszta pozostawała, bo nie miała pojęcia, przy czym pracuje. Pracowali przy czynniku P9 w zakładzie przemysłowym R1. Tyle wiedzieli i więcej nie musieli wiedzieć — poinformował Tomasz Bugała, przewodnik po Kopalni Uranu w Kletnie.

— To miejsce jest naprawdę interesujące. Fajne doznania, choć bardzo zimno.

— Muszę przyznać, że to była całkiem sympatyczna wycieczka. Dzieciom bardzo się podobało, nam również. Było miło i przyjemnie. Zapraszamy!

— Poznałem tajemnice związane z wydobyciem uranu przez Rosjan. Sowieci prowadzili tutaj tajne wydobycie po II wojnie światowej — podzielili się odwiedzający Kopalnię Uranu w Kletnie.

Kopalnia oferuje questy terenowe, nocne zwiedzanie i warsztaty geologiczne.

Zobacz również

Choć w ostatnich dniach największe emocje budził widok zalanych miast, ogromne straty ponieśli również rolnicy. O wsparciu dla nich, także w kontekście bezpieczeństwa żywnościowego regionu i całego kraju, mówił dziś we Wrocławiu wiceminister rolnictwa Michał Kołodziejczak.

Social media

SKONTAKTUJ SIĘ Z NAMI!

Masz istotne informacje?

Napisz do nas:
kontakt@echo24.tv

Najnowsze programy