Muzeum Przesiedleńców i Wypędzonych w Pławnej: Tutaj historia splata się ze wspomnieniami

Facebook
Twitter
LinkedIn
Email
Pan Dariusz z zawodu jest malarzem. Przez lata fascynował się historią m.in. przesiedleńców i kolekcjonował różne przedmioty, z których powstało całkiem spore muzeum.

– Trochę bardziej z pasji to zrobione niż pod zarobek czy szukanie klienta. Zbierał kupę czasu te wszystkie egzemplarze dla siebie i trzymał je schowane. I w pewnym momencie wpadł na pomysł, znalazł fajne pomieszczenie, fajny dom, który też był od rodziny szewców – gdzie to jego ulubiony zawód ze starości to jest szewc – zrobił całe pomieszczenie poświęcone temu i wepchnął tutaj swoje rzeczy zbierane przez lata, żeby można było tu przyjechać i w każdej chwili zobaczyć, zerknąć sobie, jak to wygląda — mówi Igor Miliński, syn właściciela.

Muzeum Przesiedleńców i Wypędzonych w Pławnej znajduje się w XVIII- wiecznym domu szewca. To miejsce przenosi nas w głąb historii mieszkańców Pławnej. Tutaj historia splata się ze wspomnieniami. To swoiste archiwum pamięci ukazujące bogactwo historii i doświadczeń ludzi, którzy zetknęli się z przemianami i wydarzeniami, które kształtowały losy regionu i jego mieszkańców.

– Całe życie takie muzeum miałem, noszę to w sobie. Ja po prostu jestem bardzo ze śmietników. Jestem śmietnikowy i po prostu miałem zawsze wokół siebie masę tych różnych artefaktów, które opisywały ten powojenny świat i to jest cudne, niekiedy jeszcze dalej. Po prostu jak stoisz z garścią na przykład boratynków z 1600 roku, jakichś monet czy coś, które gdzieś tam się komuś zdarzyły, to w tej krainie budzą się od razu takie myśli, żeby po prostu to komuś pokazać, pochwalić się tym — mówi Dariusz Miliński, artysta, malarz, aktor, poeta, scenograf.

Ekspozycję zbudowano ze zdjęć dokumentów, różnych przedmiotów i pamiątek oraz stosownie ubranych, odgrywających scenki manekinów.

– Jestem zachwycony konstrukcją, architekturą, tymi atrybutami i ludźmi też, którzy tutaj żyli. Bardzo bogobojni ewangeliści, ewangelicy, ja nie wiem, jak się nabrali na Hitlera. I dlatego ten tekst tak nieraz im czytam, jak Niemcy przechodzą do mnie, szczególnie młodzi, to mówią: fajnie, ale dlaczego stąd zostali nasi praojcowie „wykopani”? A ja mówię: a wasi, po co tutaj przyszli i mordowali ludzi. Głodni byliście? To jeszcze jestem w stanie zrozumieć, jak kiedyś za czasów Łokietka z toporem chadzał za drugim albo Wikingowie i zjedli go, no to rozumiem. No to po prostu byli głodni. Ale Niemcy? Bardzo inteligentni ludzie, cywilizacyjnie bardzo rozwinięty naród. Bardziej niż my Słowianie jacyś tacy gdzieś tu w krzakach, którzy mieszkali i oni przyszli i teraz narzekają, że ktoś ich stąd wykopał. Brzmi to głupio i taka rodzina na kopach, jak zasuwa z wózeczkiem, a często bez wózeczka, bo wszystko kazali zostawić, to głupio brzmi, ale wojna była jeszcze głupsza — mówi Dariusz Miliński, artysta, malarz, aktor, poeta, scenograf.

Aby zwiedzić muzeum, należy najpierw umówić się telefonicznie.

– Powinny tu dzieci przychodzić jako lekcja historii. Od tego trzeba zacząć. Bardzo mało tutaj ludzi w ogóle przychodzi. Zresztą to muzeum jest takie trochę zaniedbane przez to, że tu coś spadło, nie ma komu tego naprawić, bo pan Czesiu, bo ktoś, bo trudno to tak skupić. Może w tym sezonie nam się uda, żeby to było takie zjawisko trochę komercyjne. Musi być trochę komercyjne, żeby było komu to wszystko podreperować, wymienić nowe rzeczy. A to jest taki mój wybryk natury, ja po prostu sobie to zrobiłem i teraz nie wiem, co z tym zrobić. Ludzie tu przyjeżdżają, ale garstka ludzi, nie na tyle, żeby postawić tu jakąś piękną kobietę ubraną w jakieś ciuchy dawne, żeby ona to oprowadzała, a nie tylko Czesiu, wtedy, kiedy ma czas — mówi Dariusz Miliński, artysta, malarz, aktor, poeta, scenograf.

Zobacz również

Social media

SKONTAKTUJ SIĘ Z NAMI!

Masz istotne informacje?

Napisz do nas:
kontakt@echo24.tv

Najnowsze programy