Od rana przed szpitalem przy ulicy Borowskiej ustawiło się kilka karetek pogotowia, lądowały helikoptery i transport Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Na blok operacyjny co chwila przywożono pacjentów. Niezwykle trudny dyżur.
- – To był dla wszystkich bardzo trudny dzień i dla rodzin pacjentów i dla nas także. Natomiast był pracowity. I z tego trudnego dnia, bo jest takich wiele, możemy powiedzieć, że skończył się w jakiś sposób happy endem, a dla niektórych pacjentów na pewno to będzie szczęśliwy dzień – mówi Mateusz Rakowski, koordynator transplantacyjny w USK we Wrocławiu.
- – To był ciężki dyżur, natomiast po takich dyżurach mamy poczucie, że komuś jesteśmy w stanie pomóc. Oczywiście jest to czas smutku dla części, natomiast w wielu sercach rodzi się radość i nadzieja na nowe życie – mówi Rafał Koszuba koordynator transplantacyjny w USK we Wrocławiu.
Dla wielu osób był to szczęśliwy dzień, ciężko chorzy dostali nowe życie. Kilku pacjentów uratowano przed śmiercią, ale dla innych tego dnia rozegrał się życiowy dramat, ogromna tragedia. Na oddziale intensywnej terapii u dwóch pacjentów stwierdzono śmierć mózgu. Wtedy rozpoczynają się skomplikowane procedury.
- – Wykonujemy szereg dość skomplikowanych i obrazowych badań diagnostycznych, które nam to potwierdzają. A następnie, zgodnie z ustawą, którą nasz Sejm przyjął, wykonujemy próby śmierci mózgu. Komisja w składzie dwóch specjalistów, po przeprowadzeniu dwóch serii badań, dopiero stwierdza śmierć mózgu w polskim ustawodawstwie i według wszelkiej wiedzy medycznej, jaką mamy, jest to po prostu uznawane za śmierć pacjenta – mówi Mateusz Rakowski, koordynator transplantacyjny w USK we Wrocławiu.
Dopiero wtedy koordynatorzy transplantacyjni i anestezjolodzy podejmują próbę rozmowy z rodziną zmarłych na temat pobrania narządów.
- – Tutaj był pełen sukces i dzięki temu, że ktoś za życia wyraził swoją wolę na pobranie narządów, mogliśmy pomóc innym pacjentom. Spośród narządów, które pomogą innym pacjentom są to na pewno nerki, wątroba, płuca, serce. Także praktycznie u każdego pacjenta zostały pobrane wszystkie zdrowe narządy, które mogą posłużyć innym pacjentom. Nie zapomnimy także o tkankach, dzięki którym ludzie mogą odzyskać wzrok lub mogą posłużyć do leczenia innych pacjentów, tak jak skóra – mówi Mateusz Rakowski, koordynator transplantacyjny w USK we Wrocławiu.
Specjaliści podkreślają, za życia powinniśmy o tych trudnych sprawach rozmawiać i poinformować rodzinę o swojej decyzji.
- – Po to, żeby w tym najgorszym momencie rodziny zmarłych nie były zszokowane naszymi pytaniami od dawstwa narządów. Część rodzin nam zarzuca, że jesteśmy wręcz hienami. Jakby nie jest to naszym celem. My chcemy wykorzystać czyjąś śmierć do uratowania kogoś innego – mówi Anna Jarosz, koordynatorka transplantacyjny w USK we Wrocławiu.
Ale wiele osób musi mieć czas, by podjąć taką decyzję.
- – Część rodzin ciężko tak naprawdę przyjąć im do informacji, że ich najbliższa osoba umiera, potrzebują tego czasu na dojście do siebie, by później móc porozmawiać co dalej.
- – A wy nie macie tego czasu za dużo?
- – I tu się rodzi nasz konflikt – mówi Rafał Koszuba, koordynator transplantacyjny w USK we Wrocławiu.
- – Te narządy nie mogą podróżować po całej Polsce. One mają ograniczony czas zimnego niedokrwienia, takiego czasu bezpiecznego, w którym mogą zostać przetransportowane. Ale im krótszy ten czas, tym lepszy. Natomiast pilni pacjenci znajdują się w różnych lokalizacjach Polski, więc bardzo ważne jest, żeby te miejsca były jak najbliżej. Więc jeżeli wszystkie szpitale będą aktywne w programie donacji, to będzie tylko z korzyścią dla tych pacjentów, ponieważ długi czas niedokrwienia może poskutkować tym, że ten narząd później nie będzie w pełni sprawny – mówi Mateusz Rakowski, koordynator transplantacyjny w USK we Wrocławiu.
Tym razem wszystko się udało, ale to kosztowało ogromnie dużo pracy i zaangażowania.