Mniej zaszczepionych jest tylko w Chorwacji, Słowacji i Rumunii. Na drugim biegunie jest Portugalia i 94 proc. zaszczepionych. Niewiele mniej jest we Włoszech i Hiszpanii. Polacy szczepią się z różnych powodów. Wielu boi się ciężkiego przebiegu choroby.
– Obawiam się. Każdy się chyba obawia. Pani zaszczepiona? Ja tak. Mówiąc szczerze, bardziej powinni się obawiać niezaszczepieni – mówi wrocławianka.
Podobnego zdania są lekarze. Obserwują swoich pacjentów od dwóch lat – od początku pandemii – i widzą różnicę, jak chorują zaszczepieni i niezaszczepieni.
– Widzimy u naszych pacjentów ciężko obciążonych dużo lżejszy przebieg. Trudno nam sobie wyobrazić co by było, gdyby nie byli zaszczepieni – mówi prof. Piotr Ponikowski, rektor UM we Wrocławiu, Centrum Chorób Serca w USK.
Pacjenci leczeni w Klinice Anestezjologii i Intensywnej Terapii to w 95 proc. pacjenci niezaszczepieni. Wymagają intensywnej terapii i ich powrót do zdrowia trwa tygodniami.
– Jeżeli chodzi o mężczyzn, to najczęściej jest to typowy pacjent w wieku 30-40 lat, dobrze zbudowany, z dużą masą mięśniową, w podtekście może z nadciśnieniem, z zespołem metabolicznym. To jest typowy pacjent covidowy. Oczywiście nie wszyscy są szczepieni – mówi prof. Waldemar Goździk, kierownik Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii USK.
To jest punkt szczepień w USK. Od kilku dni chętnych jest coraz mniej – zaledwie 100-150 osób dziennie. A jeszcze w maju, czerwcu było ponad 2 tysiące. W trzech punktach szczepiono nawet 4,5 tys. pacjentów dziennie. Teraz są tu gabinety specjalistyczne. Chętnych do szczepienia jak na lekarstwo.
– Pozostawię to bez komentarza. Uznano, że epidemia się kończy…No daj Boże, ja bym bardzo chciał – mówi prof. Waldemar Goździk, kierownik Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii USK.
– Zainteresowanie szczepieniami spada, a co do tego nikt nie ma wątpliwości, że to jedyny sposób przejścia, nie uchronienia się, ale łagodnego przejścia, dużo lżej i bez poważnych konsekwencji i to mówię z pełnym przekonaniem – mówi prof. Piotr Ponikowski, rektor UM we Wrocławiu, Centrum Chorób Serca w USK.
Ale lekarze zdają sobie sprawę, że do końca pandemii jeszcze długa droga, choć rzeczywiście mniej trafia do szpitala chorych zakażonych w ciężkim stanie.
– Epidemia wcale się nie skończyła, choć słyszeliśmy to wielokrotnie. Liczba pacjentów wcale nie spada, jest trochę mniej chorych. Szczepmy się zwłaszcza 3 przypominającą dawką. Nie kontestujmy tego, szczepmy się, trzymajmy się razem, żeby było lepiej – mówi prof. Piotr Ponikowski, rektor UM we Wrocławiu, Centrum Chorób Serca w USK.