– Pomysł był prosty. Któregoś dnia musieliśmy zostać w domach i nie za bardzo wiedzieliśmy, co zrobić, a że muzyka w duszy gra, to chcieliśmy jakoś opowiedzieć, że będzie lepiej, że to jeszcze nie koniec – tylko początek czegoś nowego – mówi Marek Zoellner, pomysłodawca Niewielkiej Orkiestry Siedzących na Chacie.
– Początek miał miejsce podczas pierwszego zamknięcia w domach, a wtedy ten projekt był lekiem na całe zło. Fajnie było zrobić coś, co jeszcze spotkało się z tak pozytywnym odzewem. Miło być częścią tej ekipy – podkreśla Bartosz Bobeł, muzyk, Niewielka Orkiestra Siedzących na Chacie.
– Każdy ze swoim pomysłem nagrywał u siebie w domu i u nas przy komputerze dochodziło do weryfikacji tych ścieżek dźwiękowych i do wyboru tego w formie aranżu – mówi Anna Dębicka, skrzypaczka, Niewielka Orkiestra Siedzących na Chacie. – Dobrze było znaleźć taką odskocznię muzyczną, bo był dla nas, to paskudny czas, nadal jest i nie możemy wciąż koncertować – dodaje.
– Mimo że nie ma występów na żywo, mimo że nie możemy się spotkać, to może powstać coś zupełniego nowego i pięknego – zaznacza Ewa Soszyńska, wokalistka, Niewielka Orkiestra Siedzących na Chacie.
Artyści znów zagrali zdalnie niekomercyjnie – za uśmiech i dobre słowo. Niewielka Orkiestra Siedzących na Chacie nie wyklucza kolejnych projektów. Chce grać i pokazywać, że mimo pandemii warto się umiechać, a w muzyce tkwi wielka siła.