– Profil to też trochę wynika z tych kryteriów, które były ogłoszone i dobrze, że one są, dobrze, że jest transparentność, radni miejscy mogą też się przyglądać temu procesowi, ale rzeczywiście troszeczkę mam tu wątpliwości, bo jeśli chodzi o wykształcenie tej osoby, która ma zostać wybrana, to z jednej strony może być albo właśnie takie typowo biologiczne, tak, czy biologia, czy zootechnika, czy inna pokrewna dziedzina, ale znowu dano taką furtkę, że może być to wykształcenie prawnicze, czy związane z zarządzaniem. Według mnie jednak ta osoba, która będzie prowadzić ogród zoologiczny powinna mieć przede wszystkim to wykształcenie przyrodnicze – oceniła.
– Niestety ogród zoologiczny padł ofiarą rozgrywek politycznych. Mieliśmy bardzo dobrego dyrektora Ratajszczaka, który też, z powodu jakby presji wywieranej na niego, by odpowiednie osoby zatrudniał, nie chciał tej roli dalej się podejmować, a naprawdę był takim wizjonerem, który też patrzył na ogród zoologiczny nie tylko jako na coś, co ma przynosić zyski, ale przede wszystkim na dobro zwierząt, na ochronę gatunków, zwierząt, których jest coraz mniej i ta funkcja ogrodu zoologicznego też w pewnym momencie musi być taka skupiona na ochronie tych zwierząt, a nie ich pokazywaniu. No i te ciągłe przepychanki, jakieś ustawione konkursy, zatrudnienie osób związanych z ratuszem w ogrodzie zoologicznym na pewno negatywnie wpłynęły i na morale pracowników i na podejście Wrocławiań i wrocławianek do tego co dzieje się w ogrodzie – mówiła Tracz.
Posłanka Zielonych odniosła się również na antenie Telewizji Echo24 do informacji na temat zarobków wrocławskich radnych w poprzedniej kadencji, którzy dorabiając w spółkach miejskich na swoich kontach zgromadzili w sumie 5 mln zł: – To rzeczywiście robota i aktywistów miejskich, i dziennikarzy, taka wspólna. A teraz ten temat pociągnął nasz zielony radny Robert Suligowski razem z radnym Czerwińskim, którzy napisali interpelację do prezydenta Wrocławia z prośbą o ujawnienie listy, nazwisk oraz zarobków i zakresu zadań radnych, którzy w tamtej kadencji pracowali w spółkach miejskich. Skala przerażająca. Tam niektórzy po 800 tysięcy złotych w ciągu tych pięciu lat zarobili.
– To bardzo często było takie ogólne doradzanie w tworzeniu strategii, doradzanie w kierunkach zrównoważonego rozwoju. No tak naprawdę rzeczy nieweryfikowalne, z których prawdopodobnie nie ma żadnych dokumentów – oceniła Tracz. – To, że coś nie jest zakazane prawem nie oznacza, że jest, że jest dobre, bo to jest brak transparentności, to jest brak takiej uczciwości wobec wyborców i wyborczych.