Dariusz Wieczorkowski: Gdzie właściwie dzisiaj jest Jacek Protasiewicz?
Jacek Protasiewicz: No poza polityką. Decyzją wyborców, której mogę nie rozumieć, ale szanuję.
Trochę głosów Pan zebrał.
To prawda. Natomiast okazuje się, że zmieniła się już struktura elektoratu i myślę, że w dużo większym stopniu szyldy, miejsca, nie narzekając na tę sytuację, bo ja ją nawet jestem w stanie jakoś zrozumieć, ale ten czynnik płci ma znaczenie, więc…
Tak pan sądzi, że płeć ma znaczenie?
No myślę, że tak, że widać było po wynikach wyborów zarówno Koalicji Obywatelskiej, jak i Trzeciej Drogi, że rzeczywiście była pewna, pewien rodzaj mobilizacji kobiet w głosowaniu na kobiety, czyli że już nawet jeżeli, nie przeceniam, ale jednak ktoś z jakimś dorobkiem dla Dolnego Śląska kilkudziesięcioletnim jak ja, w zestawieniu, w rywalizacji z kobietą, z kobietą przegrywa, tą najwyżej ustawioną na liście, no bo jest to nowe pokolenie, ma już jakby inne patrzenie na wszystko, począwszy od standardu własnego życia.
(…)
Powiedział Pan, że jest Pan poza polityką, ale tak się składa, że w ostatnich miesiącach jest Pan jedną z najbardziej aktywnych osób na Twitterze, generalnie w mediach społecznościowych. Jest Pan surowym recenzentem. Ale też pokazuje pan swoje życie prywatne. Chce Pan wrócić do polityki? Czy absolutnie już Pan powiedział dość? A jeśli tak, to w jakim wymiarze?
Jeśli już, to w wymiarze właśnie parlamentarnym. I niewykluczone, że na pewno polskiej polityce brakuje…
Jacka Protasiewicza?
Nie, brakuje umiarkowanej, bardzo proeuropejskiej, ale jednak prawicy. To, z czym mamy do czynienia na polskiej scenie politycznej, to jest albo Lewica czasami radykalna, jak razem, albo centro-lewicowa, jak kiedyś taka nie była, ale jest dzisiaj Platforma, czy szerzej Koalicja Obywatelska, a potem mamy jednak radykalnie antyunijny, chociaż wolnorynkowy, ale znowu z drugiej strony pioruńsko-konserwatywny, jeśli chodzi o kwestie obyczajowe, ruch zwany Konfederacją, bo to jest ruch wielu środowisk politycznych. No i to duży zbiór, cały czas ważny, nawet po decyzji Państwowej Komisji Wyborczej o cofnięciu dotacji czy zwrotu za kampanię, to nadal jest to potężny blok Zjednoczonej Prawicy, w której znowu mieszczą się różne środowiska, bez wątpienia. Ja powiedziałbym jeszcze takie trzy podzbiory, na własny użytek je sobie zdefiniowałem. Szaleńcy, złodzieje i normalni ludzie, którzy tam się zaplątali, bo nie było innej…
To kto jest twarzą, której z grup?
Wśród szaleńców Macierewicz wiedzie prym, nie ulega wątpliwości. Wśród tych, którzy mieli lepkie ręce widzimy, nie chcę dzisiaj rzucać oskarżeń, ale widzimy, ile wniosków do prokuratury o ściganie jest kierowanych i jak oburzające są te…
To jeszcze nie wyrok sądu.
To prawda, zgoda, ale widać, że historia z tą firmą Red is Bad jest…
To tu czyją twarz by Pan pokazał?
No tu niestety ludzi z bezpośredniego otoczenia premiera Morawieckiego.
A trzecia grupa?
A w trzeciej grupie są tacy, o których ja pamiętam z czasów, kiedy jeszcze PiS i Platforma współpracowały, bo był przecież taki rok 2002.
Był niezły PO-PiS.
Był PO-PiS, tak to prawda. I tutaj we Wrocławiu, nawet byłem szefem kampanii kandydata PO-PiS-u Rafała Dutkiewicza na prezydenta Wrocławia. I były plany utworzenia wspólnego rządu.
I to jest ta trzecia grupa, jak rozumiem.
I to jest ta trzecia grupa, gdzie są często ludzie z opozycji, którzy nie odnajdowali się w tym dryfie na lewo Platformy, nie chcą firmować radykalizmu Konfederacji, no i znaleźli się w formacji, która wydawała się, w 2015 roku wydawała się rzeczywiście lepszą zmianą, czy dobrą zmianą, bo tak sami się definiowali.
Pytając o Pana plany, to Pan chciałby być teraz jedną z twarzy np. nowego środowiska?
Jeśli będzie się wykluwać takie środowisko, a wierzę, że będzie. Wierzę, że po pierwsze widać napięcia i te ideowe są, i nie tylko ideowe, bo też w podejściu do polityki gospodarczej widać trzeszczy w koalicji rządowej, no i widać, że nie wszyscy w Prawie i Sprawiedliwości będą chcieli świecić oczyma i brać odpowiedzialność polityczną za tych szaleńców i za tych, którzy mieli skłonność do tego, ażeby przy okazji kryzysu, czy to wojennego, czy związanego z COVID-em, jak to się popularnie kiedyś mówiło, „cap carap cap”.
(…)
Ale to zrobi Pan to czy nie? Ten nowy ruch?
Poczekajmy. Jeszcze chwila. Zobaczmy, jaka decyzja będzie Izby Spraw Publicznych i Kontroli Nadzwyczajnej Sądu Najwyższego, czy ta kara finansowa nałożona przez PKW zostanie utrzymana, czy będzie zwiększona, bo może być, w postaci cofnięcia corocznej subwencji.
Ogromne pieniądze.
Tak, ogromne pieniądze i ogromny kłopot dla formacji politycznej.
I tu Pan widzi szansę.
Widzę szansę na to, że tak jak powiedziałem, część polityków centrowych z dzisiejszej koalicji rządzącej niekoniecznie będzie się odnajdywać w tym czasami dla nich radykalnym progresywizmie, jeśli tak mogę powiedzieć, związanym chociażby z podejściem do kwestii aborcji, a z drugiej strony znam takich ludzi i to znam ich również tutaj na Dolnym Śląsku, którzy albo byli kiedyś w PiS-ie, albo są dzisiaj w PiS-ie, tylko dzisiaj są coraz bardziej milczącą, ale sfrustrowaną mniejszością.
(…)
Kto będzie prezydentem w przyszłym roku naszego kraju, jak Pan sądzi?
Niewątpliwie największe szanse ma Rafał Trzaskowski, nie ulega wątpliwości.
(…) Może się pojawić kandydat zaskakujący. Wczorajsze wybory w landach wschodnich Niemiec nakazują taką refleksję, że ci radykalni nieprzejednani, twardzi w paru istotnych sprawach. Oczywiście ta migracja w Niemczech jest dużo większym problemem niż w Polsce. Może sprawić, że młody, dobrze wyglądający, niekoniecznie rekomendowany przez Jarosława Kaczyńskiego, bo dzisiaj PiS trochę jest takim obciachem, ale kandydat Konfederacji może znaleźć się w drugiej turze i w tej drugiej turze. Wtedy może być naprawdę różnie.