To nie jest ten sam samochód, którym jeździł Jurek Owsiak, ale taki sam. Skąd go zdobyliście?
To były długotrwałe i wytrwałe poszukiwania nie tylko w Polsce, ale w całej Europie, bo tak naprawdę tych samochodów już w tej chwili nie ma. Mieliśmy dokładnie wytyczne od Jurka – który rocznik, jaki model, jaki kolor. Dostaliśmy jego prywatne zdjęcia z wakacji z rodziną, jak tym samochodem podróżował. Były to zdjęcia z Włoch i myślę, że tym egzemplarzem można byłoby tam spokojnie pojechać. Te poszukiwania trwały kilka miesięcy. Udało się taki samochód znaleźć na Śląsku u prywatnej osoby, w końcu pojawiło się ogłoszenie z takim samochodem, z tym rocznikiem, no i niezwłocznie udaliśmy się na miejsce w celu zakupu – mówi Artur Kopania, prezes poleasingowe.pl.
W jakim stanie była samochód, kiedy do Was dotarł?
Ta euforia pozakupowa, bo to było jednak wydarzenie, że udało się znaleźć ten samochód, bo naprawdę już zaczęliśmy powątpiewać, minęła, kiedy go wzięliśmy na podnośnik i zaczęliśmy rozbierać. Masa pracy, jaka się ujawniła podczas rozbiórki samochodu, głównie naprawy blacharsko-lakierniczej, mechanicznej, trochę nas podłamała, no ale spięliśmy się. Dziewięć miesięcy pracy, kilkunastu pracowników, cała firma zaangażowana w projekt i udało się. Oto jest tego efekt – mówi Artur Kopania, prezes poleasingowe.pl.
Cała firma zaangażowana, ale zaangażowani też znani eksperci i sam Jurek. Jak do nich dotarliście?
W grudniu samochód pojechał do Adama Klimka, do jego warsztatu, gdzie były wykonywane samochody do programu „Samochód marzeń”, no i poddaliśmy ten samochód audytowi Adama Klimka. Samochód przeszedł ten audyt bez żadnego problemu. Mało tego, Adam – pod wpływem tego, co zobaczył – udzielił na samochód dwunastomiesięcznej gwarancji door-to-door. Czyli osoba, która wylicytuje ten samochód, może być pewna, że może nim jechać wszędzie i cokolwiek by się z tym samochodem nie stało, Adam zabiera ten samochód z miejsca, w którym stało, naprawia i odstawia z powrotem do właściciela – mówi Artur Kopania, prezes poleasingowe.pl.
Samochód będzie dostępny na aukcji i posłuży w szczytnym celu.
Aukcja wystartowała dzisiaj [tj. 13.01.22 – przyp. red.] o godzinie 12, wystartowała od złotówki. Nie ukrywamy, że liczymy na jak najwyższą kwotę. Jest to szczytny cel i chcemy wesprzeć Fundację i dzieciaki jak najwyższą kwotą, stąd tak mocne zaangażowanie w ten projekt. Tutaj nie ma ani jednej rzeczy, do której można byłoby się przyczepić. Liczymy na dużą efektywność tej aukcji, więc zachęcamy do licytacji: #SiemaSierra i do przodu – mówi Artur Kopania, prezes poleasingowe.pl.
Czy ten samochód został ulepszony, czy jest w nim coś ekstra?
Nie. Chcieliśmy, żeby samochód był oryginalny. Projekty graficzne, jakie są na samochodzie to projekty WOŚP-u, tak naprawdę zostały dodane aluminiowe felgi od topowej wersji, są to oryginalne felgi fordowskie, których też mocno się naszukaliśmy, zostały odnowione. I tak naprawdę to jest jedyny, element, taka wisienka na torcie, który jest inny, lepszy niż w oryginale. Cała reszta to 100% oryginału. No mamy jeszcze specjalne customowe dywaniki, wyszyte, wyhaftowane na 30. Finał. To są takie dwa smaczki. Samochód niesie też za sobą historię. Jurek, w momencie, kiedy ten samochód sprzedawał, czyli to był 1994 rok, całość kwoty uzyskanej ze sprzedaży, przeznaczył na wyjazd z ekipą na Woodstock do Stanów. Tam chłonęli tę atmosferę i postanowili przenieść ten festiwal do Polski, więc pieniądze ze sprzedaży dały początek Woodstockowi w Polsce, więc to też jest pewna historia, którą niesie ten samochód i wartość dodana – mówi Artur Kopania, prezes poleasingowe.pl.
Dowiedzieliśmy się już, że jak samochód do was trafił, nie był w najlepszym stanie. Jakie były etapy renowacji tego auta?
Na początku rozebraliśmy cały pojazd na części pierwsze, oceniliśmy stan podłogi, bo to nas interesowało przede wszystkim. Po pierwszych oględzinach wyszło, że 1/3 pojazdu jest do wycięcia. Musieliśmy to zastąpić blachami, których oczywiście nie da rady kupić. Musieliśmy je sami dorabiać, sami konstruować. Zawieszenie, mocowania zawieszenia, całą podłogę. Wszystko było profilowane rękami naszego blacharza. Stąd też bardzo długi czas odbudowy – trwało to 9 miesięcy. Myślę, że to jest coś dla osób, które są świadome, jakie to jest przedsięwzięcie – renowacja i odbudowa elementów niedostępnych. Nie jest to wymiana, jak we współczesnych pojazdach, tutaj musieliśmy wszystko tworzyć, wszystko wymierzyć, to jeszcze miało jeździć i skręcać – mówi Kamil Patalan z poleasingowe.pl.
Samochód trafił na aukcję, można go wylicytować, mieć wspaniałą pamiątkę i na dodatek pomóc.