Lodówki społeczne mają promować konkretną prospołeczną postawę niemarnowania żywności, w myśl zasady „zero waste”.
– Produkty pozostają w naszych lodówkach często, w naszych mieszkaniach, na stołach, ale również w sklepach i potem je wyrzucamy. Chodzi o to, żebyśmy się nauczyli wspólnie tego dbania i tego dzielenia się po prostu tym jedzeniem. Jeżeli ugotuję za dużo zupy, mogę po prostu nalać ją do słoika i wstawić do tej lodówki – mówi Izabela Duchnowska, radna miasta Wrocławia.
Nie wszystkie produkty nadają się do specjalnych lodówek. Najlepiej wybierać takie, które szybko się nie zepsują, a więc nie jajka, mleko lub surowe mięso. Aby korzystać z lodówek, trzeba mieć pewne społeczne zaufanie. Produkty nie przechodzą kontroli i nie są wyrzucane, gdy się zepsują, a więc należy zachować ostrożność.
– Oczywiście podstawową zasadą jest to, że nie wkładamy zepsutego jedzenia, czyli ja odwróciłabym tę zasadę, dzielimy się takim jedzeniem, które sami byśmy zjedli – dodaje Izabela Duchnowska.
Na mapie Wrocławia od niedawna funkcjonuje nowa lodówka społeczna. Znajduje się w podwórzu przy ulicy Pomorskiej. Lodówki we Wrocławiu nie są inicjatywą tylko jednej grupy. Stawiały je na przykład grupa Foodsharing Wrocław i fundacja „Weź pomóż”.
Świadomość o istnieniu takich specjalnych lodówek powoli wzrasta nie tylko wśród wrocławian, ale także Polaków.
– Tak, kojarzę, że dla biednych osób, tak?
– Generalnie chodzi o to, że ten naddatek żywności, który mamy na przykład po świętach i nie chcemy już tego jeść, oddajemy i ktoś może z tego korzystać. Czy ty kiedykolwiek zostawiałeś, czy zostawiałbyś, gdyby ci zostało?
– Pewnie tak, gdyby były bardziej dostępne, bo obecnie są jakieś pojedyncze sztuki w różnych zakamarkach.
– A wiesz, gdzie są?
– Obecnie nie – odpowiada mieszkaniec Wrocławia.
– We Wrocławiu już kilka lat nie mieszkam, ale u nas w Warszawie mamy, więc uskuteczniamy to i ludzie mogą się podzielić jedzeniem.
– Korzysta pani z tego?
– W okresie wigilijnym, kiedy zostało mi to jedzenie, to jak najbardziej podzieliłam się z potrzebującymi – mówi warszawianka.
– Słyszałem, zresztą sam zasilałem nieraz. Jak najbardziej na plus, bo szczególnie, jak mamy kulturę świąteczną w Polsce, to dość dużo jedzenia się marnuje. Zresztą sam korzystałem nawet po świętach Bożego Narodzenia lub Wielkanocy, tak że jak najbardziej na plus, każdy może coś wziąć.
– A czy w twojej okolicy są takie lodówki?
– Są, wiem, że we Wrocławiu jest ich trochę. W moich rodzinnych stronach w Lubuskiem też, ale nie ma tego aż tak dużo, nie jest to jakoś bardzo reklamowane. Ja o tym wiem, ale ja o tym wiem, bo się tym interesowałem, ale czy to jest tak powszechnie znane? Wątpię.