Pandemia trwa ponad rok. Zła sytuacja była już jesienią, ale obecna, trzecia fala koronawirusa, swoją siłą zaskoczyła wszystkich. Nawet 35 tysięcy zakażeń i 900 zgonów dziennie. Dziś jest lepiej – ponad 21 tysięcy chorych, ale ofiar nadal dramatycznie dużo – ponad 800. To przeraża.
– Duża część jest zmęczona. To inna specyfika pracy, cały czas w zabezpieczeniu, w kombinezonach, trudno jest. A tu jest jeden oddział dwustułóżkowy, takich nie ma wiele w Polsce – mówi dr Janusz Sokołowski, szef szpitala tymczasowego we Wrocławiu.
Dziś w szpitalu przy ul. Rakietowej wszystkie łóżka respiratorowe są zajęte. To dla najciężej chorych dwudziestu pacjentów. Ale też ogrom umierających jest dramatyczny.
– Ci pacjenci, których udaje się wyleczyć, na ich miejsce czekają kolejni chorzy. Również na miejsca tych, co umarli – podkreśla dr Marcin Murmyło z DCChp we Wrocławiu.
Właśnie ta ogromna skala ofiar Covida przeraża. Lekarze nawet z kilkudziesięcioletnim stażem nie widzieli tyle nieszczęścia w tak krótkim czasie.
— Trzeba się liczyć z tym, że część będzie odchodzić – z powodu chorób, załamania nerwowego – mówi prof. Krzysztof Simon, ordynator I oddziału Szpitala przy ul. Koszarowej we Wrocławiu.
Nie lepiej jest w poradniach i przychodniach. W tych, które nie zamknęły się przed pacjentami i przyjmują na bieżąco, bywa bardzo nerwowo.
— To widać w ludzkich zachowaniach, wypowiedziach, w dużej dozie emocji, która dotyczy rozmów o epidemii. To dla nas jest trudne i bardzo przykre – mówi dr Agnieszka Migas-Mastalerz, wojewódzka konsultant w dziedzinie medycyna rodzinna.
Wszyscy już bardzo tęsknią do normalności – spotkań, wyjazdów, koncertów. Coraz bardziej brakuje cierpliwości i optymizmu.