– Kopalnie zaczęto drążyć w głębokim średniowieczu. Kiedy dokładnie? Tego nie wiemy. Kilku niezależnych ekspertów oszacowała część korytarzy jako pochodzące ze średniowiecza. Przypuszczamy, chociaż tego nie jesteśmy pewni, że zaczęto drążyć korytarze w tym samym czasie, kiedy powstawała Złotoryja, czyli na początku wieku XIII. Później była długa przerwa, kiedy nie eksploatowano tych wyrobisk i po wojnie trzydziestoletniej, kiedy wszystko tu było zniszczone, czyli druga połowa XVII wieku, nastąpił powrót koncepcji wydobycia złota. W czasach księcia legnickiego Ludwika IV wznowiono na kilkanaście lat prace górnicze. Dokopano jeszcze część korytarzy i od tego czasu kopalnia stoi nietknięta. Jest zachowana dokładnie w takim stanie, w jakim ją opuszczono w XVII wieku — mówi Jakub Hermanowicz, przewodnik w Kopalni Aurelia.
Temperatura w podziemiach wynosi około 8 stopni. Korytarze są niskie i wąskie, a w kopalni jest duża wilgotność.
– Z różnych szacunków podawanych niezbyt dokładnych, przypuszcza się, że w szczytowym momencie wydobywano tutaj między 20 a 40 kg złota tygodniowo. Dzisiejsi eksperci uważają, że są to dane bardzo mocno zawyżone, niemniej tak właśnie jest to w źródłach przedstawiane — mówi Jakub Hermanowicz, przewodnik w Kopalni Aurelia.
Sztolnia wykuta została w twardej skale diabazowej, widać nacieki rudy żelaza. Od głównego chodnika odchodzą liczne boczne korytarze oraz szyb wentylacyjny zamieszkały przez nietoperze.
– Nasze złoto raczej nie występuje w postaci samorodków. Samorodek o wadze kilku gramów to już jest sensacja. Tutaj złoto ma raczej postać pyłu, więc taką skałę zawierającą w sobie rudę złota trzeba najpierw wykuć, kiedyś oczywiście ręcznie, potem trzeba ją zmielić na pył. Były ogromne młyny napędzane kołami wodnymi, które tę skałę mieliły i dopiero później taki pył przepłukiwano na płótnach. I dopiero wtedy mozolnie z tego pyłu wydobywano złoto. To złoto było przetapiane. Później wybijano z tego monety — mówi Jakub Hermanowicz, przewodnik w Kopalni Aurelia.
– Kopalnia złota w Złotoryi jest jedną z dwóch kopalni złota na Dolnym Śląsku i myślę, że chociażby przez to, żeby zdobyć takie doświadczenie w dwóch miejscach, w jakimś sensie do siebie podobnych, ale jednak innych, warto zaglądać do Złotoryi. 123-metrowy szyb, przewężenia, obniżenia, ciemności kopalni sprawiają, że jest to miejsce bardzo magiczne. Smaczku dodaje fakt, że kopalnia znajduje się w górze, na której znajduje się cmentarz — mówi Katarzyna Iwińska, regionalistka.
– 9 kwietnia 1241 roku odbyła się pod Legnicą słynna bitwa z Tatarami. Wiemy ze źródeł historycznych i to kilku niezależnych, że w tej bitwie wzięło udział aż 500 górników złota ze Złotoryi. Z innych źródeł wiemy, że co piąty górnik był zobowiązany, żeby wziąć w tej bitwie udział. A więc z tego prostego rachunku możemy wyliczyć, że było to w tym czasie, czyli w połowie XIII wieku, 2,5 tysiąca górników. To pokazuje skalę wydobycia złota w tym rejonie. Ale ta bitwa, wspomniana pod Legnicą przyczyniła się też do upadku górnictwa, ponieważ spośród pięciuset górników, którzy poszli pod Legnicę, żaden nie wrócił żywy do Złotoryi. Więc w sposób oczywisty i naturalny górnictwo po prostu upadło — mówi Jakub Hermanowicz, przewodnik w Kopalni Aurelia.
Kopalnia Złota Aurelia ma wiele tajemnic, bo część jej korytarzy została zasypana. Ludzie teraz pracują społecznie, aby odkopać zapomniane korytarze. W 1997 roku odkryto jeden z takich zasypanych korytarzy i nazwano go Szybem Karola. Ma 28 metrów długości i wiele niezbadanych bocznych korytarzy. W planach jest udostępnienie go w przyszłości turystom.