– Mam dwa tygodnie urlopu do wykorzystania, więc jestem! – mówi Katarzyna Cal, wolontariuszka w Czasoprzestrzeni.
– Jestem już piąty dzień. Jak to wygląda na co dzień? Bieganie, załatwienie, nie jest lekko. Tak samo jak gram z Owsiakiem – do końca świata i jeden dzień dłużej – tak tutaj, będę tyle, ile trzeba – dodaje Monika Zawierucha, wolontariuszka w Czasoprzestrzeni.
Wśród zwykłych wolontariuszy spotkaliśmy także Mare z Niemiec i Camille z Francji, które przyjechały na roczny wolontariat w Stowarzyszeniu TRATWA. Do momentu wybuchu wojny zajmowały się zupełnie innymi rzeczami. Od ponad dwóch tygodni są tutaj.
– Oczywiście pomagamy tutaj uchodźcom. Normalnie robimy inne rzeczy, prowadzimy zajęcia po angielsku. Teraz sytuacja wymaga tego, żebyśmy byli tutaj. Ja jestem tutaj 7 godzin dziennie, to teraz moja praca. Zostanę tak długo jak trzeba, czyli pewnie jeszcze wiele tygodni – dodaje Mara Kannenberg, wolontariuszka w Czasoprzestrzeni.
–To bardzo trudne widzieć tych wszystkich ludzi tutaj. Ten ból jest ogromny, bardzo trudno sobie z tym poradzić. Nie mogę im pomóc, ale staram się dać z siebie wszystko. Czasem jest bardzo ciężko, wtedy potrzebna jest chwila przerwy – dodaje Camille Blanchard, wolontariuszka w Czasoprzestrzeni.
– Są naprawdę przerażeni sytuacją. Nie wiedzą, co za chwilę się wydarzy. Mają nadzieję, że będą mieli gdzie wrócić – dodaje Monika Zawierucha, wolontariuszka w Czasoprzestrzeni.
Cały czas potrzebne są środki higieny osobistej, chemia gospodarcza oraz wózki. Natomiast ubrań jest wystarczająco dużo.
– Ja pracuję na kuchni i zajmuję się tym, żeby osoby, które tu przychodzą, ale także wolontariusze mieli co jeść. Coś ciepłego do picia i jedzenia. Mogą też zabrać coś ze sobą – kanapki, pączki. Dziś na przykład dwa rodzaje zup i gulasz! Cały czas dostajemy od wrocławian nowe rzeczy do rozdania – dodaje Katarzyna Cal, wolontariuszka w Czasoprzestrzeni.
Dworzec Główny we Wrocławiu około godziny 18. Kolejny pociąg Kolei Dolnośląskich przyjechał z Przemyśla. Osoby, które wysiadły z pociągu albo zostały we Wrocławiu albo prosto wsiadały do kolejnego pociągu w stronę Berlina.
– Przywieźliśmy ponad 450 osób z granicy, w większości osoby te kierują się na Berlin albo Drezno. Część osób zostanie we Wrocławiu i będzie szukała zakwaterowania. Chciałbym bardzo podziękować wolontariuszom, którzy przez całą drogę zapewniali dzieciom atrakcję. One choć na chwilę mogły oderwać się od tego, co widziały – dodaje Tymoteusz Myrda, członek zarządu województwa dolnośląskiego.
Na Dworcu Głównym także nie brakuje osób chętnych do pomocy. Pan Jacek jest już piąty dzień i jak zdradza, zostanie tyle, ile trzeba.
– Na początku przyszedłem tu robić zdjęcia, ale nie ma na to czasu. Cały czas są ważniejsze sprawy. Jestem zawieszony w czasie i przestrzeni, a nikt nie wie, ile jeszcze to potrwa. W tej chwili już czuję zadaniowość i koncentrację. Na początku nie mogłem wytrzymać zwłaszcza widoku twarzy dzieci i starszych… – podsumowuje Jacek Kusz, wolontariusz na Dworcu Głównym.