Przemawiają za tym wyniki leczenia i twarda statystyka.
– Oznacza to wyłączenie ośrodka w którym odbywa się 2 tys. porodów rocznie, w którym hospitalizujemy sto kilkadziesiąt noworodków w oddziale intensywnej terapii i podobną liczbę w oddziale patologii noworodka. Jesteśmy ośrodkiem trzeciego stopnia referencyjności, co oznacza, że przyjmujemy ciąże skomplikowane, noworodki urodzone przedwcześnie, z wadami rozwojowymi – wyjaśnia dr Małgorzata Czyżewska , wojewódzka konsultant w dziedzinie neonatologii.
Przy klinice działa kilka specjalistycznych poradni, między innymi unikalna, jedyna w regionie poradnia ginekologii dziewczęcej i dla kobiet w ciąży chorujących na cukrzycę. To tu wykonuje się najwięcej zabiegów ginekologiczno-onkologicznych. Do kliniki trafiają kobiety m.in. z nowotworami szyjki macicy i jajnika. To są pacjentki, które nie mogą czekać na operacje.
– Zarządzeiem dyrekcji mamy wstrzymać wszystkie przyjęcia do szpitala. Prowadzimy opiekę nad pacjentkami w poradniach i nie wiemy czy decyzja będzie zmieniona czy już od jutra będzie obowiązywała – mówi prof. Lidia Hirnle, kierownik I Katedry i Kliniki Ginekologii i Położnictwa UM we Wrocławiu.
Zdezorientowani są pacjenci i ich rodziny. Pan Stanisław nie kryje zdenerwowania.
– Czekam na córkę, nie wiem czy będzie operowana, czy ją przeniosą w jakieś inne miejsce, bo tu słyszałam, że będą zamykać. Dla mnie to dramat – mówi Stanisław Jakubów ze Żmigrodu.
Lekarze podkreślają, że nie mogą przyjmować porodów, ratować chore noworodki i jednocześnie opiekować się zakażonymi koronawirusem. Stąd apele do wojewody, by cofnął decyzję lub ją przesunął. Klinika znajduje się w XIX – wiecznym zabytkowym budunku i dostosowanie go do potrzeb szpitala zakaźnego nie jest łatwe. To szpitalna winda. Niewymiarowa, bardzo mała.
– Czy pacjentkę zaintubowaną można przewieżć tą windą? Nie ma takiej możliwości – wyjaśnia prof. Lidia Hirnle.
Pani Katarzyna w klinice jest od miesiąca. Cierpi na małopłytkowość. To poważna choroba, dlatego długo wybierała oddział, gdzie bezpiecznie urodzi swojego syna.
– Gdyby nie ten szpital nie wiem czy w zdrowiu przyszlibyśmy na ten świat i czy wszystko by się dobrze potoczyło. Mam małopłytkowość i wybrałam klinikę, bo czułam się tu bezpiecznie i wiedziałam, że będę dobrze zaopiekowana – mówi Katarzyna Kasprzak z Rawicza, mama Bartosza
Lekarze obawiają się, że decyzja wojewody o ograniczeniu dostępu do specjalistycznej opieki neonatologicznej i do miejsc intensywnej terapii dla noworodków może mieć poważne konsekwencje.
– W 2019 roku po raz pierwszy od wielu lat umieralność okooporodowa w naszym województwie była poniżej średniej krajowej. Dzięki pracy przez wiele lat i zaangażowaniu wielu osób osiągnęliśmy to do czego dążyliśmy. Boję się co teraz się wydarzy – mówi dr Małgorzata Czyżewska.
Decyzja o przekształceniu kliniki w oddział zakaźny nie była konsultowana z wojewódzkimi konsultantami w dziedzinie ginekologii, położnictwa i neonatologii. Nie wiadomo też, czy i kiedy pacjentki, które już są w klinice będą ewakuowane do innych szpitali.