– Znajdujemy się w holu Złotoryjskiego Ośrodka Kultury, gdzie są dwie makiety. Jedna przedstawia fragment murów miejskich z XIII wieku, czyli fortyfikacji obronnych, a druga, za mną, to dworzec kolejowy – oczywiście także nasz lokalny, złotoryjski. Makiety zostały wykonane przez naszego instruktora modelarstwa, który tej pasji poświęcił praktycznie całe swoje życie zawodowe. Dzięki temu Złotoryjska Modelarnia od ponad 50 lat jest jedną z najsłynniejszych w Polsce, a nawet w Europie – mówił Zbigniew Gruszczyński, dyrektor Złotoryjskiego Ośrodka Kultury.
– Makieta dworca była pierwszą, którą wykonywaliśmy w trakcie pandemii. Jej stworzenie zajęło ponad dwa lata. A skąd pomysł? Po prostu dworzec przestał istnieć, więc pomyślałem, że może warto go wskrzesić w miniaturze. Jest odwzorowany tak, jak wyglądał w latach 70. – powiedział Stanisław Zawadzki, instruktor modelarstwa lotniczego.
– Zaczynaliśmy od modeli kartonowych, tekturowych, drewnianych. Teraz przeszliśmy na nowe techniki i technologie, tworzymy modele plastikowe oraz dioramy. Po drodze mieliśmy także przygodę z latawcami i balonami. Złotoryjska Modelarnia zawsze była aktywna, dynamiczna, dobrze znana – opowiadał Zbigniew Gruszczyński.
– Modelarstwem zajmuję się od 1979 roku. Prowadzę tu zajęcia i jest to takie hobby uspokajające, bo wymaga skupienia i nie pozwala na rozproszenie uwagi. Kiedy zaczyna się pracę, jest dużo małych części do wykonania i sklejenia – zaznaczył Stanisław Zawadzki.
Trochę plastiku, kartonu, drewna, sklejki i kleju – i powstała makieta. Jakie plany na przyszłość ma pan Stanisław?
– W planach jest makieta Złotoryi z XVIII wieku. Dokładnej daty nie pamiętam, ale będzie w skali 1:800 lub 1:700 – mówił Stanisław Zawadzki.
Praca nad makietami, które możemy oglądać w Złotoryjskim Centrum Kultury, trwała dwa lata.
– Ze styroduru trzeba było wyciąć ponad 2000 kostek. Każda ma wymiary dwa centymetry na półtora i trzeba je było posklejać. Modelarstwo uczy przede wszystkim cierpliwości – dodał Stanisław Zawadzki.