Próbując dowiedzieć się, kto jest zarządcą terenu, na którym znajdowała się przewrócony latarnia, kontaktowaliśmy się w tej sprawie między innymi ze spółdzielnią mieszkaniową „Cichy Kącik”, Zarządem Dróg i Utrzymania Miasta we Wrocławiu oraz z Zarządem Zasobu Komunalnego. Ostatnia instytucja przekierowała nas do Zarządu Zieleni Miejskiej.
– Latarnia jest tutaj o tyle dziwnym elementem infrastruktury, że jak się okazało, nie udało się ustalić jej właściciela. Ona stała na granicy naszego terenu, który podlega Zarządu Zieleni Miejskiej, ale jak to często zdarza się, że też różnego rodzaju obca infrastruktura wchodzi na nasz teren – mówi Marek Szempliński, Zarząd Zieleni Miejskiej we Wrocławiu.
Jak zaznacza Marek Szempliński z Zarządu Zieleni Miejskiej, ustalenie tego, kto jest właścicielem latarni trwało od momentu, kiedy doszło do jej przewrócenia. Jednak do chwili obecnej żaden z operatorów, w zarządzaniu którego mogłaby się znajdować latarnia, nie przyznał się do tego, że za nią odpowiada. Wręcz przeciwnie, wszyscy zaprzeczyli.
– W obiegu korespondencji okazało się, że nie należy ona ani do operatora elektrycznego, ani do zarządcy drogi, ani do wspólnot i spółdzielni, które są wokół, więc pozostało ją sprzątnąć – mówi Marek Szempliński.
– Dobrze, że posprzątali. Przydałoby się, żeby to w końcu zrobili. Długo, bo długo, ale się udało.
– Myślę, że dobrze. Jest przynajmniej bezpieczniej i estetycznie, to też robiło złe wrażenie. Ten element był przede wszystkim zagrażającym, bo mogłoby dojść do jakiegoś niebezpiecznego zdarzenia.
– Lampy rzadko spadają, drzewa o wiele częściej, więc jest na to wyrobiony system. A tutaj w tym przypadku ta latarnia leżała sobie, niektórym przeszkadzała, niektórym nie. Ja tam przechodziłem pod albo obok, ale jednak z taką nadzieją, że ktoś to posprząta – mówią mieszkańcy.
Na szczęście problem bezpańskiej latarni leżącej na środku ścieżki z rozbitymi żarówkami i wystającymi kablami został rozwiązany, z czego zadowoleni są przede wszystkim mieszkańcy.