Przemysłowa potęga na Dolnym Śląsku

Facebook
Twitter
LinkedIn
Email
Willa za mną należała do braci Neumannów, którzy od końca XIX wieku do II wojny światowej byli właścicielami fabryki kapeluszy filcowych. Willa i fabryka zostały skonfiskowane w czasie II wojny światowej, prawdopodobnie z powodu nieodpowiednio brzmiącego, niemieckiego nazwiska Neumann, które mogło być uznane za żydowskie. Istnieje także teoria, że fabrykę przejęto w związku z przenoszeniem produkcji wojennej na Dolny Śląsk, gdy z jednej strony nadchodziła Armia Czerwona, a z drugiej alianci. W związku z tym fabryka kapeluszy została przekształcona w zakład produkujący sprzęt wojskowy dla Wehrmachtu.

– Znajdujemy się w miejscu bardzo ważnym zarówno dla przedwojennej, jak i powojennej Złotoryi. W tym miejscu istniała ogromna fabryka, należąca do najbogatszych mieszkańców przedwojennego Goldbergu – podkreśla Sylwia Dudek-Kokot, przewodnik terenowy z Centrum Informacji Turystycznej w Złotoryi.

Obecnie jesteśmy na terenie dawnej fabryki filcowych kapeluszy. Po wojnie przekształcono ją w fabrykę butów, ale przed wojną bracia Neumannowie produkowali tu modne kapelusze, eksportowane nawet do Stanów Zjednoczonych – mówi Katarzyna Iwińska, regionalistka.

W tamtym okresie kapelusz był nieodłącznym elementem stroju każdego szanującego się mężczyzny. Stanowił symbol elegancji i prestiżu społecznego. Na wielu fotografiach z tamtych lat widać mężczyzn w płaszczach i kapeluszach – bez tego dodatku trudno było sobie wyobrazić publiczne wystąpienia.

Wszystko skończyło się w czasie II wojny światowej, gdy fabryka została przekształcona na potrzeby wojenne i służyła III Rzeszy. Zatrudniano tu także więźniów z podobozu Gross-Rosen, a warunki pracy były niezwykle ciężkie – dodała Katarzyna Iwińska.

-W czasie wojny fabryka Radio Opta Werke produkowała w Złotoryi optykę do samolotów Luftwaffe. Była to część szerszego zjawiska, gdy większość zakładów przerzuciła się na produkcję militarną. W podobozie Gross-Rosen pracowali m.in. Francuzi, Włosi i Flamandowie, a warunki, w jakich przyszło im pracować, były bardzo trudne – podkreślała Sylwia Dudek-Kokot.

Po wojnie fabryka kapeluszy zmieniła profil i rozpoczęła produkcję butów. Złotoryjskie Zakłady Obuwia przez wiele lat były jednym z najważniejszych pracodawców w regionie.

– Pierwsze buty produkowane tutaj były filcowe, dość toporne, ale tanie i łatwe do wytwarzania, dlatego cieszyły się dużym zainteresowaniem. Z czasem złotoryjskie buty zdobyły popularność w całej Polsce – wspomina Sylwia Dudek-Kokot.

Mieliśmy okazję porozmawiać z jedną z byłych pracowniczek fabryki, panią Haliną Gongorowską, która z sentymentem wspominała tamte czasy.

Przepracowałam w zakładach obuwia 25 lat. Zaczynałam jako goniec u dyrektora Szmita, później awansowałam na manipulanta, a moim zadaniem było zarządzanie magazynem. Praca była ciężka, ale atmosfera w zakładzie była bardzo przyjazna – opowiadała Halina Gongorowska.

Obecnie budynki fabryki znajdują się w prywatnych rękach.

– Znajdujemy się w bardzo starym łączniku pomiędzy dwoma budynkami. Cała fabryka ma ponad 10 tysięcy metrów kwadratowych powierzchni na kilku kondygnacjach. Był to największy zakład w Złotoryi. Planujemy wyremontować te budynki, przywracając im dawny blask, choć w nieco bardziej współczesnej formie, ale z zachowaniem ducha tego miejsca – mówi Filip Mazur, współwłaściciel obiektu.

Dziś już nikt nie produkuje kapeluszy w Złotoryi, jednak historia fabryki braci Neumannów przypomina o czasach, gdy kapelusz był nieodłącznym atrybutem eleganckiego mężczyzny.

– Krąży także tajemnicza legenda o srebrze ukrytym w pobliskich sztolniach w 1945 roku. Mówi się, że sztolnie zostały wysadzone, a świadkowie wspominają o kilku wybuchach. Być może kiedyś dowiemy się, czy te opowieści są prawdziwe – dodała Sylwia Dudek-Kokot.