Dlatego o tym, że transplantacja dla wielu osób chorych jest jedyną szansą na życie, trzeba rozmawiać. Uświadamiać, że nie warto zabierać zdrowych organów po śmierci do ziemi – tylko podzielić się nimi.
- – Zależy nam, żeby tych narządów było jak najwięcej, ale żeby były to świadome decyzje, bo jak wiadomo, w transplantacji liczy się czas – mówi Mateusz Rakowski, koordynator transplantacyjny w USK we Wrocławiu.
Podczas akcji transplantacji narządu zaangażowanych jest kilkadziesiąt osób – to wieloosobowy zespół pobierający narząd od dawcy, ratownicy, kierowcy, często wykorzystywane są helikoptery, transport wojskowy i pomoc policji. Wszystko po to, by jak najszybciej narząd trafił na salę operacyjną do biorcy, ale najważniejszy etap tej operacji – to rozmowa z rodziną zmarłej osoby.
- – Te rozmowy o naszym końcu powinny być prowadzone po to, żeby to młode społeczeństwo było świadome, z czym się wiąże transplantacja, jakie ma zalety dla społeczeństwa. Tak naprawdę jest to sposób na przedłużenie swojego życia, tak naprawdę w nieskończoność – mówi Anna Jarosz, specjalistka anestezjologii.
Ale niestety rzadko tak jest. Nadal świadomość społeczna jest bardzo mała.
– W rozmowach, kiedy dochodzi do nieszczęśliwych zdarzeń i musimy przeprowadzić autoryzację pobrania, najczęściej ludzie nie mają pojęcia, jakie są regulacje prawne, że tak naprawdę to nie rodzina podejmuje tę decyzję, a ma przekazać wolę zmarłego – mówi Mateusz Rakowski, koordynator transplantacyjny w USK we Wrocławiu.
W Polsce obowiązuje tzw. domniemana zgoda na pobranie narządów po śmierci. Oznacza to, że…
- – Każdy za życia, kto nie wyraził sprzeciwu, chciał oddać swoje narządy do transplantacji i to nie jest zły przepis, tylko brakuje edukacji – mówi Mateusz Rakowski, koordynator transplantacyjny w USK we Wrocławiu.
Dlatego informacje o transplantacji powinni przekazywać lekarze, ratownicy w szkołach już od najmłodszych klas. Po to, by każdy mógł świadomie podjąć decyzję i powiedzieć o tym rodzinie.
- – Jeżeli ta decyzja będzie na nie – to uszanujemy to, ale warto wiedzieć, że pięć razy częściej to my możemy wymagać przeszczepu niż spotka nas coś, co sprawi, że będziemy mogli być dawcami. Dlatego będąc solidarnym i oddając swoje narządy do transplantacji, możemy być pewni, że kiedyś dla kogoś z naszych bliskich tych narządów nie zabraknie – mówi Mateusz Rakowski, koordynator transplantacyjny w USK we Wrocławiu.
- – Wiem, jak trudne są rozmowy z rodzinami i jak trudne są momenty pobrania, ale jaką radość daje opieka nad pacjentami po przeszczepie, nad biorcami. I to z jednaj strony jest to czyjaś ogromna strata, a z drugiej jesteśmy super szczęśliwi, że idziemy do kolejnego przeszczepu – mówi Anna Jarosz, specjalistka anestezjologii.
Wystarczy porozmawiać z pacjentami, którzy dzięki przeszczepowi, decyzji rodziny – zyskali nowe życie.
- – O tym się nie da zapomnieć, trudno mówić, jak się tym ludziom wywdzięczyć i tej osobie, która odeszła. Warto przy tej okazji powiedzieć o innych dawcach, bo przecież każdy z nas dostaje kilka jednostek krwi. Moi synowi oddali honorowo ponad 7 litrów krwi. Warto sobie przekazywać, a to dobro wróciło w jakiś sposób – mówi Robert Bartnicki, pacjent po przeszczepie serca.
- – Cudownie jest budzić pacjenta po przeszczepie. Budzimy go, mówimy mu – dzień dobry, pani Mario, panie Janku – jest pani po przeszczepie serca, ma pani nowe serduszko. Nowe serduszko w państwu bije. I trzeba widzieć ten błysk w oku. Oni są ogromnie wzruszeni, my też. To jest szczęście nieprawdopodobne. Bo wiadomo – jadą na salę operacyjną, dużo jest w tym lęku, czy się uda, czy się obudzę. My jesteśmy ostatnimi osobami, które widzą zanim pójdą spać i widzieć tę radość, ten błysk w oku, że się obudzili i są zdrowi. Bo niewydolności serca ich ograniczały, przykuwały do łóżka, kilka miesięcy spędzali w szpitalu. A tu budzą się i wiedzą, że teraz już będzie tylko lepiej – dodaje Anna Jarosz, specjalistka anestezjologii.