Rosnące ceny i wysoka inflacja. Co dalej?

Facebook
Twitter
LinkedIn
Email
Jest drogo, a będzie jeszcze drożej. W październiku według danych Głównego Urzędu Statystycznego inflacja wyniosła 6,8 %. Podwyżki cen nie dotyczą tylko Polski, ale także największych gospodarek światowych jak Niemcy i Stany Zjednoczone. Na wzrost cen wpływ ma kilka czynników, na które trzeba spojrzeć razem. Po pierwsze to wzrost cen za paliwa i energię elektryczną, co przekłada się na przykład na wzrost cen produkcji i usług. Do tego dochodzi ożywienie gospodarcze po lockdownach wprowadzonych przez pandemię.

Poziom Inflacji spodziewany w najbliższych miesiącach to 8-9%. To jest ten taki szczyt, który wychodzi nam z prognoz gospodarczych – mówi dr hab. Bogusław Półtorak, Katedra Finansów UE we Wrocławiu.

Głównie jest to inflacja kosztowa, czyli biorąca się z wzrostu cen surowców naturalnych, półproduktów, tego, co jest transportowane na przykład z Azji Południowo-Wschodniej, przez to drożeją paliwa, drożeją nawozy. W związku z tym praktycznie każdy towar w koszyku dóbr może podrożeć i będzie drożał w najbliższym czasie – mówi dr Marcin Brol, Katedra Mikroekonomii UE we Wrocławiu.

Uciekałbym od postrzegania inflacji bardzo jednowymiarowo i tego, że inflacje powoduje tylko jeden czynnik i jednowymiarowo także w tym sensie, że to na pewno trzeba zwalczyć za wszelką cenę. To jest zbyt proste, żeby było prawdziwe – mówi dr Radosław Kurach, Katedra Ekonomii Matematycznej UE we Wrocławiu.

W przypadku inflacji na wzrost, ewentualnie na spadek tej inflacji, bardzo duże znaczenie, oprócz takich warunków rynkowych, popytowych i podażowych ma oczywiście polityka fiskalna z jednej strony, czyli wydatki budżetu, chociażby centralnego budżetu państwa, ale też budżetów samorządowych na przykład związane z inwestycjami, ale też zakupami takimi bieżącymi i transferami chociażby właśnie socjalnymi. Tu rzeczywiście z jednej strony tarcze antykryzysowe, które zostały uruchomione wprost przyczyniają się dzisiaj do tego, że ta inflacja rośnie – podkreśla dr hab. Bogusław Półtorak, Katedra Finansów UE we Wrocławiu.

Najczęściej, mówiąc o przyczynach inflacji, wymienia się wzrost cen paliw i energii, ale to nie wszystko. Tarcze antykryzysowe spowodowały wpuszczenie na rynek pustego pieniądza. Do tego dochodzi słaba wartość złotego i niejasna polityka Rady Polityki Pieniężnej i Narodowego Banku Polskiego.

Nie, jako obywatele nic nie możemy zrobić tak naprawdę. Na szczęście nie jest to wbrew temu, co się mówi, aż tak potężna inflacja, bo to jest w tej chwili niecałe 7%. Według projekcji NBP, która się dopiero co ukazała, ona może sięgać do 8-9% maksymalnie. To nie jest jeszcze taka inflacja, jaką znaliśmy z roku 90. czy 89., więc na pewno nie powinniśmy panikować. To przede wszystkim. Narodowy Bank Polski podniósł stopy procentowe między innymi po to, żeby zmniejszyć tak tę presję inflacyjną, ograniczył także ilość pieniądza trafiającego na rynek – mówi dr Marcin Brol, Katedra Mikroekonomii UE we Wrocławiu.

Cokolwiek rząd nie zrobi, to będzie to albo kosztowało politycznie albo będzie to kosztowało utratę wpływów budżetowych. Z takich klasycznych metod walki z inflacją, to właśnie podwyższanie podatków, obniżanie transferów, to kosztuje politycznie i raczej nie należy się spodziewać, że rząd pójdzie w tym kierunku – mówi dr Radosław Kurach, Katedra Ekonomii Matematycznej UE We Wrocławiu.

Takie działania mogą przynieść spowolnienie gospodarcze i to jest duży dylemat, czy płacić spowolnieniem gospodarczym i w efekcie wzrostem chociażby bezrobocia, bo tutaj bezrobocie jest silnie zależne od aktywności gospodarczej. Żeby stłamsić inflację i problem polegający na tym, że wiele osób, szczególnie o niższych dochodach, już dziś boleśnie odczuwa gwałtowny wzrost cen – mówi dr hab. Bogusław Półtorak, Katedra Finansów UE we Wrocławiu.

Eksperci podkreślają, że ograniczenie konsumpcji naturalnie wytłumi inflację, ale trzeba powiedzieć także, że wszystkie ruchy w polityce pieniężnej ze strony państwa wpłyną na poziom inflacji z blisko 2-letnim opóźnieniem.

Zobacz również

Najbliższe dni przyniosą ulewne opady deszczu, zwłaszcza w południowej Polsce. Istnieje realne zagrożenie pojawienia się lokalnych powodzi – poinformowało IMGW. Jak podkreślił instytut, ma to związek z wpływem Niżu Genueńskiego o nazwie Boris.

Social media

SKONTAKTUJ SIĘ Z NAMI!

Masz istotne informacje?

Napisz do nas:
kontakt@echo24.tv

Najnowsze programy