— Problem uzależnień u dzieci i młodzieży w obecnych czasach od urządzeń elektronicznych jest niestety bardzo duży. Dotyka dość dużą ilość rodzin w Polsce i jest niezależny od wieku. Czasami te uzależnienia, to jest taki wierzchołek góry lodowej, a pod spodem są różne zaburzenia emocjonalne dziecka — na przykład jakieś traumy, albo mobbing w szkole, albo załóżmy, po prostu nastolatek się rozczarował w tym świecie. Za tym idą zaburzenia emocjonalne, niska samoocena, zaburzenia lękowe, depresyjne i ten nastolatek po prostu się chowa w tych mediach, bo też tam ma takie grono podobnych przyjaciół — mówi dr Marta Hilmon, psychiatra dzieci i młodzieży w trakcie specjalizacji.
— Jeżeli na tych mediach społecznościowych odbywają się różnego rodzaju wpływy, na przykład zakupowe, czy związane z modą, czy z wyglądem, no to młodzież i dzieci są dużo bardziej na to wrażliwe. Istotny jest sposób przedstawienia treści — szybkie filmiki na TikToku, których nie możemy na przykład zatrzymać. To wszystko oddziałuje na naszą percepcję i na nasz sposób przetwarzania informacji. Potem nie ma co się dziwić, że takie dzieci czy młodzież mają problem ze skupieniem się i nie potrafią przeczytać nawet trzech stron bez przerwy. Cały czas potrzebują bodźców, tej adrenaliny, którą dostarczają media społecznościowe — wyjaśnia dr Berenika Dyczek, wydział nauk społecznych uniwersytetu wrocławskiego.
Jak się okazuje, uzależnienie widoczne jest już u coraz młodszych dzieci.
— Możemy zauważyć, że już dwulatki zaczynają być uzależnieni od urządzeń elektronicznych, co za tym idzie, wybuchy agresji, płacz, histeria przy odbieraniu telefonu przez rodziców — dodaje dr Marta Hilmon, psychiatra dzieci i młodzieży w trakcie specjalizacji.
— Małe dzieci tak naprawdę nie potrzebują, nie ma podstaw edukacyjnych, żeby korzystały z mediów społecznościowych czy w ogóle na przykład smartfonów. Należy im dać jedynie przestrzeń do tego, żeby uczyły się być ze sobą, żeby umiały się bawić, czytać, liczyć bez urządzeń cyfrowych. Dopiero mając te podstawy i mając tę wiedzę, a jednocześnie mając też te umiejętności społeczne, wtedy oczywiście to jest nieuniknione korzystanie z technologii nowoczesnych, ale wtedy już jest refleksja i wytwarza się takie myślenie krytyczne, które pozwoli na to, żeby kontrolować to, co się robi — podkreśla prof. Joanna Rymaszewska, kierownik katedry neuronauki klinicznej wydział medyczny politechniki wrocławskiej.
— Z moich badań wynika, że pojawia się taka dysproporcja wśród dzieci, które mają rodziców z większym tzw. kapitałem kulturowym, społecznym, ekonomicznym, bo nie są świadomi tego, a dziećmi, które mają właśnie rodziców z tym niższym kapitałem i im się wydaje, że mogą dać wolną rękę do tej komórki czy do tableta i takie dziecko jest całkowicie pod wpływem tego, co tam się dzieje, a rodzice nie są tego świadomi, więc według mnie tutaj jest taki problem — mówi dr Berenika Dyczek, wydział nauk społecznych uniwersytetu wrocławskiego.
— Rodzice często nie zauważają, że to jest coś złego. Natomiast możemy w łatwy sposób porównać to ze słodyczami. Wszyscy wiemy, że nadmiar zażywania słodyczy jest niezdrowy. Natomiast z social mediami jest podobnie. Niekontrolowane spędzanie dziecka czasu przy komputerze czy komórce, to jest jak wysypać kilka kilo słodyczy przed dzieckiem i przez to go kontrolować, żeby on to po prostu jadł — dodaje dr Marta Hilmon, psychiatra dzieci i młodzieży w trakcie specjalizacji.
Nadmierne korzystanie z mediów społecznościowych przez coraz młodsze dzieci może negatywnie wpływać na rozwój ich mózgu.
— Rzeczywiście zauważamy, i w badaniach jest to udowodnione, że zbyt częste i takie nieprawidłowe korzystanie, czyli nie chcę powiedzieć patologiczne, ale związane z już uzależnieniem behawioralnym czy takimi zachowaniami, które prowadzą do uzależnienia, powoduje, że na przykład nie potrafimy się głębiej skupić na czymś, skoncentrować. W związku z tym robi się taka „hiperuwaga”, czy przerzutność nadmiarowa uwagi, która uniemożliwia percepcję, zapamiętywanie i później odtwarzanie informacji. Nie tylko oczywiście z mediów społecznościowych, ale w ogóle, np. jeśli mówimy o nastolatkach, to jest trudność w uczeniu się, przyswajaniu, zapamiętywaniu informacji i później analizowaniu ich i oczywiście również odtwarzaniu, czyli np. jakiejś refleksji — informuje prof. Joanna Rymaszewska, kierownik katedry neuronauki klinicznej wydział medyczny politechniki wrocławskiej.
— Niestety szacuje się, że kolejne pokolenia, jeżeli będzie się tak utrzymywało dalej, czyli za 20 lat, niestety będziemy mieli większy problem z tym właśnie, z tym takim niedorozwojem tego mózgu u osób starszych już, bo to pokolenie wyrośnie. Co możemy zrobić na takich dzieci? Przede wszystkim rodzic powinien budować ciekawy świat, ten rzeczywisty, a nie wirtualny — apeluje dr Marta Hilmon, psychiatra dzieci i młodzieży w trakcie specjalizacji.