Ruch body positivity powstał mniej więcej w połowie lat 90. Można traktować go też jako zjawisko. Jego celem jest wzmocnienie samoakceptacji dla swojego ciała i jego różnorodności.
– Ruch pojawił się w odpowiedzi na opresję związaną przede wszystkim z ciałem, jest właśnie o ciałopozytywności, z tym że w różnych kulturach oczywiście jest inaczej, ale zazwyczaj dużą uwagę skupia się na tym, jak ludzie wyglądają – mówi Lena Bielska, trenerka siły i rozwoju.
– Trudno się dziwić, że po takim reżimie, który narzucaliśmy swojemu ciału, żeby sprostać oczekiwaniom i wymogom społecznym i otaczającego świata, że chcemy od tego uciec i uwolnić się – mówi Anetta Pereświet-Sołtan, psycholog społeczny.
Ciałopozytywność w dużej mierze polega na tym, aby nie oceniać wyglądu swojego i innych, a skupić się raczej na tworzeniu więzi. Zachęca do tego, żeby wykorzystywać możliwości swojego ciała i słuchać jego potrzeb, a nie narzucać mu zbędny reżim. Trzeba jednak pamiętać, że wszystko ma swoje dobre i złe strony.
– Można zauważyć, że kiedy wahadło odchyla się w drugą stronę, to często ta amplituda jest dosyć mocna, co oznacza, że i tutaj możemy spotkać się ze skrajnościami i można się spodziewać, że będą też tego negatywne przejawy, negatywne konsekwencje – mówi Anetta Pereświet-Sołtan.
To czy dobrze czujemy się w swoim ciele w dużej mierze zależy od psychiki i od tego, jakie znaczenie nadamy swojemu wyglądowi.
– Jeżeli ruch, tudzież jakieś hasła mówią o akceptacji, o tym, że wszystkie ciała są okej i jakby dążymy do tego, żeby się uwalniać z jakichś takich społecznych opresji dla mnie są same pozytywne konteksty tego ruchu – mówi Lena Bielska.
Najważniejsze jest więc to, żeby żyć w zgodzi ze sobą, a przy tym dbać o swoje zdrowie psychiczne i fizyczne, bo to moda nieprzemijająca.