Punkt szczepień w szpitalu przy ul. Borowskiej. Tak spokojnie dawno tu nie było.
— Tempo szczepień w USK niestety zmalało. Możemy szczepić tylko osoby, którym wypada termin drugiego szczepienia, z grupy 0 – mówi Monika Kowalska, rzeczniczka USK we Wrocławiu.
To efekt ograniczenia dostaw szczepionek od firmy Feizer. Mimo tej sytuacji szpital musi zaszczepić drugą dawką aż 13 tysięcy medyków.
— Po pierwszej dawce kiepsko się czułam, ale to nic w porównaniu z chorobą. Zachorowałam na Covid w październiku i przez 3 miesiące nie było mnie w pracy. Bardzo źle to przeszłam – mówi dr Dorota Kamińska, z Kliniki Nefrologii USK we Wrocławiu.
— Właśnie przed 3 minutami się zaszczepiłem. Spodziewam się stanu podgorączkowego, ogólnego rozbicia, ale jestem przekonany, że trzeba przez to przejść, trzeba zęby zacisnąć, a potem będzie dobrze – mówi prof. Krzysztof Reczuch z Centrum Chorób Serca USK we Wrocawiu.
Zanim medycy wejdą do punktu szczepień muszą być na konsultacji lekarskiej i wypełnić specjalny formularz.
— Dostarczają nam odpowiedzi na pytanie mogą, czy nie mogą być zaszczepieni. Czy są na coś uczuleni, czy są zdrowi – mówi Katarzyna Komorowska, lekarz konsultant.
To niewątpliwie są szczęśliwcy. Trzy tygodnie temu dostali pierwszą dawkę i teraz mają zapewnioną kolejną dawkę szczepionki.
— To jest choroba o tak nieprzewidywalnym przebiegu, że nikt z nas nie we czy wylosuje zieloną czy czarną kartę. Każdy – czy młody czy stary może mieć bardzo ciężki przebieg. Nie zawsze wychodzi z tego ze zdrowiem i życiem – mówi prof. Oktawia Mazanowka, wojewódzka konsultant w dziedzinie nefrologii.
W szpitalu nadal jest ponad 2 tysiące medyków, którzy jeszcze nie zostali zaszczepieni pierwszą dawką. Kiedy to nastąpi – nie wiadomo. Szpital uzależniony jest od dostaw szczepionek z Agencji Rezerw Materiałowych.