- – Jestem emerytką. Przepraszam, znowu się wzruszam, ale to dla mnie bardzo trudny okres. Zawsze byłam samodzielna. Straciłam mieszkanie, wynajmowałam, ale niestety z początkiem stycznia stanęłam z walizką na ulicy. Była to dla mnie bardzo trudna decyzja, żeby przyjść do schroniska. Nie mogłam się z tym pogodzić. Zostałam przyjęta, dostałam opiekę, zostałam otoczona również opieką psychologa – mówi Małgorzata, jedna z mieszkanek schroniska.
- – Trafiając do schroniska, są objęte taką opieką jak żywienie, odzież, kąpiel. Natomiast to jest też taka pomoc kompleksowa. Mamy zajęcia z psychologiem. Pani psycholog prowadzi zajęcia związane z umiejętnościami, z radzeniem sobie ze stresem, z umiejętnościami społecznymi – podkreśla Rafał Peroń, prezes Koła Wrocławskiego Towarzystwa Pomocy im. Św. Brata Alberta.
Historii takich jak pani Małgorzaty jest wiele. W schronisku obecnie znajduje się 36 kobiet. Placówka została przeniesiona na ulicę Sołtysowicką 21 do nowo wyposażonego budynku.
- – To miejsce nie ma być ich miejscem docelowym, to jest taka szansa, żeby się odbić, żeby wyjść na prostą i zdobyć własne mieszkanie. W tej chwili taka radosna wiadomość, że trzy panie dostały mieszkania do remontu od gminy. Będą je remontować, a my będziemy w tym pomagać aż staną na nogi i będą u siebie – wyjaśnia Rafał Peroń, prezes Koła Wrocławskiego Towarzystwa Pomocy im. Św. Brata Alberta.
- – Trudno sobie wyobrazić lepszy dzień na inaugurację takiego miejsca jak to, nowe schronisko dla pań. Przypomnę, że poprzednie funkcjonowało przez wiele lat na rogu Legnickiej i Stacyjnej. To miejsce nie jest też miejscem ostatecznym i docelowym w sensie na zawsze. To miejsce jest miejscem rotacyjnym. Chcielibyśmy tutaj dać w pierwszej kolejności schronienie, ale później wsparcie po to, żeby później panie mogły samodzielnie zafunkcjonować na samym końcu w tym swoim wymarzonym mieszkaniu – mówi Jacek Sutryk, prezydent Wrocławia.
Pani Małgorzata, dzięki wsparciu, które otrzymała, czuje się coraz lepiej.
- – Odzyskałam spokój ducha. To emocje, więc łzy lecą, ale odzyskałam spokój ducha, że mam dach nad głową i mam poczucie bezpieczeństwa. Natomiast planuję i mam nadzieję, że to zrealizuję – usamodzielnić się w miarę szybko i nie mieszkać tutaj. Niech skorzystają te osoby, które są w potrzebie. Ale w tej chwili dało mi to poczucie bezpieczeństwa i warto z tego korzystać, jeśli ktoś ma takie problemy – podkreśla Małgorzata, jedna z mieszkanek schroniska.