–Postanowiliśmy wychodzić z gmachu – tak było zaplanowane – żeby zacząć szukać nowej publiczności, która tak naprawdę szuka nas, czyli w tym wypadku ukraińskiej publiczności, która nie tylko słucha Eurowizji, ale również potrzebuje wysokiej jakości muzyki i kultury. Zaczynamy my i mam nadzieję, że za nami pójdą inne instytucje – mówi Michał Znaniecki, dyrektor artystyczny Opery Wrocławskiej.
–Spektakl „Zaporożec za Dunajem” jest taką tradycyjną operą ukraińską, którą poznałam rok temu po raz pierwszy. W sposób bolesny, zaskakujący – ale też jakby w sytuacji teatralnej nie jest to bardzo zaskakujące zdarzenie – koresponduje ono niestety ze współczesnym czasem, z wojną w Ukrainie, z tym, co przeżywamy, z tym, czego jesteśmy świadkami w Polsce, czyli wyjazdów Ukraińców poza swoją ojczyznę – mówi Jolanta Denejko, reżyserka teatralna.
–Opera, która opowiada w sposób buffo, czyli lekko, o tragedii wojny, bo o tym jest ta opera, o wygnanych Ukraińcach w tej historii do Turcji, którzy próbują odbudować swoje społeczeństwo, Zaporoże. Tylko że, tak jak mówiłem, w tym wypadku jest to buffo, czyli w konwencji zabawnej, radosnej i z happy endem – mówi Michał Znaniecki, dyrektor artystyczny Opery Wrocławskiej.
W spektaklu wezmą udział soliści ukraińscy, którzy przyjechali do Wrocławia na zaproszenie Opery Wrocławskie prosto z Kijowa oraz z różnych części Polski i świata. Bohaterami opery „Zaporożec za Dunajem” będą również dzieci.
–Mamy trzydzieścioro kilkoro dzieci, które pochodzą z różnych ośrodków. To są ukraińskie dzieci, które znalazły swoje miejsce i swój dom obecnie we Wrocławiu, pochodzą ze szkoły baletowej, ze studia tanecznego, też z ośrodka wychowawczego – mówi Jolanta Denejko, reżyserka teatralna.
–Jednym z ważnych elementów jest to, że ta opera będzie przedstawiona w Dzień Niepodległości Ukrainy, 24 sierpnia. Kolejnym takim elementem jest to, że w tej operze będą występować nasi obywatele, nasze dzieci, nasi artyści z Ukrainy. Tak że to takie połączenie ukraińskiej i polskiej sztuki. Ta opera również kolejny raz podkreśla, jakie jest życie naszych obywateli za granicą, że nie jest ono łatwe – mówi Jurij Tokarczyk, konsul generalny Ukrainy we Wrocławiu.
Liczba widzów, którzy będą mogli wziąć udział w wydarzeniu na razie została ograniczona do 700 osób. Wstęp na wydarzenie jest biletowany.
–Zaczynamy od takiego wymiaru, żeby było wygodnie. Natomiast potem publiczność, która by przyszła tak czy inaczej, patrząc spoza ogrodzenia, z innych miejsc, będzie mogła wejść. W razie kiedy zobaczymy, że wszyscy jesteśmy poukładani, możemy usiąść na kocykach lub na własnych leżakach. Dla takich osób będzie na pewno pierwszeństwo wstępu, nawet jeżeli tych biletów nie mają – mówi Michał Znaniecki, dyrektor artystyczny Opery Wrocławskiej.