– O dziwo mamy szczęście, że jeszcze tyle tych śladów możemy znaleźć. Zaraz po wojnie była bardzo silna akcja usuwania tej niemczyzny, ludzie chcieli poczuć się jak w domu. Ten proceder trwał, a moglibyśmy go nazwać egzorcyzmem – wypędzaniem niemieckiego ducha – opowiada wrocławski bard, Maciej Wlazło.
Wiele niemieckich epigramów przetrwało oblężenie Breslau, liczne okresy rabunków, szabrownictwa i pogłębiającą się dewastację. Powojenny Wrocław w niewielkim stopniu przypominał przedwojenne Breslau. Gdzie znajdziemy najwięcej śladów po niemieckich mieszkańcach?
– Najwięcej jest ich w dzielnicach północnych np. na Nadodrzu, Ołbinie… Z tej racji, że te dzielnice były bardzo mało obecne w działaniach wojennych, a tam też była mocna i aktywna działalność gospodarcza, więc każdy kto prowadził sklep czy jakieś inne drobne przedsiębiorstwo, albo manufakturę wystawiał szyld reklamujący produkty. Stąd tyle tych śladów jest tam obecnych – kontynuuje Maciej Wlazło.
W przygotowaniu jest mapa na której znajdziemy wszystkie zauważone do tej pory inskrypcje oraz seria turystycznych spacerów. W planach Fundacja Karpowicza (będąca organizatorem akcji) ma również książkę poświęconą temu zagadnieniu, która obejmować ma nie tylko Wrocław – ale cały Dolny Śląsk.
– Jest to czymś bardzo atrakcyjnym, myślę że też turystycznie – to takie zaproszenie, żeby się udać na ciekawy spacer po mieście, które się trochę zna, albo chciałoby się poznać od innej strony. Jest to forma gry miejskiej, oferty edukacyjnej ale też przygody – mówi Grzegorz Czekański, jeden z organizatorów akcji „Spod tynku patrzy Breslau”.
– To jest czasem jak zabawa w Indianę Jonsa albo spacer po mieście duchów. Nagle odkrywamy miejsca gdzie 70 lat temu toczyło się życie; ludzie podobnie się zachowali, chodzimy też po tych samych klatkach, kupujemy produkty w tym samym miejscu co dawni mieszkańcy Breslau – dodaje Maciej Wlazło.
Do tej pory udało się odnaleźć i udokumentować ok. 150 takich epigramów. W przestrzeniach Wrocławia jest ich jednak o wiele więcej – w jaki sposób możemy pomóc rozwijać tę wyjątkową kolekcję?
– Czekamy na odzew mieszkańców, którzy na pewno wiedzą jeszcze o miejscach które są gdzieś schowane – jakieś oficyny, bramy, piwnice… I wtedy też chętnie byśmy przyjechali i zrobili zdjęcie żeby je ocalić. Tempo zmian jest bardzo duże – inskrypcje które są dzisiaj na elewacji za rok mogą być już nieczytelne czy przykryte innym tynkiem – podsumowuje Grzegorz Czekański.
Akcja „Spod tynku patrzy Breslau” jest wyjątkowa i unikatowa – miasta na wschodzie Polski nie mogą pochwalić się taką historią, natomiast Wrocław, który od wieku był miastem wielokulturowym i wielonarodowościowym kryje w sobie jeszcze wiele tajemnic do odkrycia.