– Wieża Książęca to obiekt bardzo wyjątkowy w skali nie tylko Polski, ale też w skali Europy. Zbudowana na polecenie księcia Henryka I jaworskiego w latach 1312-1315 i od tych przeszło siedmiuset lat stoi właściwie w formie niezmienionej, czego dowodem są między innymi zachowane najstarsze w Polsce stropy drewniane — mówi Ludmiła Gajda, kierownik Wieży Książęcej w Siedlęcinie.
Wieża miała pierwotnie pięć kondygnacji, wliczając piwnicę i otoczona była murem obronnym z niewielką wieżą bramną oraz fosą.
– U nas na tej wieży jest jedna z najfajniejszych chyba ciekawostek, czyli zamek ryglowy jedyny w Polsce. Oryginalny, zachowany z oryginalną belką, która ma ponad 711 lat. W tamtym roku mogliśmy mówić 710 lat, w tym roku już możemy powiedzieć 711 lat. Jest to zamek, którym dzieci się wręcz zachwycają i uwielbiają bawić się tym zamkiem przy zamykaniu naszych wrót wejściowych do wieży — mówi Elżbieta Marut, ochmistrzyni, przewodnik sudecki.
Największą atrakcją są średniowieczne malowidła na ścianach tzw. Wielkiej Sali. Są to najstarsze w Polsce malowidła ścienne o tematyce świeckiej.
– Wieża ma też jedną ogromną perełkę, którą są malowidła. Polichromie ścienne przedstawiające jedną z legend historię Lancelota z Jeziora. Warto powiedzieć, że takich świeckich malowideł w Europie jest bardzo mało. A Lancelot? Jego historia przedstawiona w formie polichromii ściennej jest jedna jedyna na świecie i znajduje się ona nie w Anglii, nie we Francji, tylko właśnie u nas, w małym Siedlęcinie pod Jelenią Górą — mówi Ludmiła Gajda, kierownik Wieży Książęcej w Siedlęcinie.
Z malowidłami związana jest legenda, która tłumaczy, dlaczego nie zostały dokończone.
– Legenda głosi, że związane jest to z taką mroczną historią miłości, ogromnej miłości malarza, który tworzył polichromię i pięknej, zjawiskowej Driady, mieszkanki i strażniczki tutejszego lasu, którzy zawołali do siebie miłością piękną, wielką, płomienną, acz zgubną, gdyż nie podobała się ona zarządcy książęcego majątku i ten postanowił ją ukrócić, zrzucając malarza z najwyższego piętra naszej wieży. I do dzisiaj mamy po tym taką małą pamiątkę, bo w miejscu, gdzie malarz upadł na bruk, niestety dokonując żywota i gdzie jego miłość wielka Driada rozpaczała, nad nim wyrosła piękna lipa, która ma dwa konary na znak miłości Driady i malarza. A kto będzie uważnie przyglądał się tej lipie, zobaczy, że jest tam również naturalnie stworzone serduszko, które upamiętnia tę wielką miłość — mówi Ludmiła Gajda, kierownik Wieży Książęcej w Siedlęcinie.
– Dodatkową ciekawostką, którą warto sobie wejść na samą górę. Mamy więźbę dachową. Sama ją nazywam najmłodszym dzieckiem. 14 metrów wysokości, wykonana bez ani jednego gwoździa i ma zaledwie 450 lat — mówi Elżbieta Marut, ochmistrzyni, przewodnik sudecki.