Szczepienia w Powiecie Wrocławskim. Spór wśród władz

Facebook
Twitter
LinkedIn
Email
Trzecia fala pandemii COVID-19 jest bardziej dotkliwa niż dwie poprzednie razem wzięte. Codziennie umiera kilkaset osób, mówimy o tysiącach zakażonych i coraz mniejszej liczbie wolnych łóżek w szpitalach. Nadzieją na normalność i odciążenie służby zdrowia pozostają szczepionki. Obecnie to towar deficytowy, więc nic dziwnego, że każdy chce go zdobyć jak najszybciej. Problemem są jednak same dostawy szczepionek i to, gdzie mają trafić.

W związku z masowymi szczepieniami, starosta Powiatu Wrocławskiego Roman Potocki zgłosił do wojewody gotowość utworzenia nawet czterech punktów szczepień na terenie powiatu. W ten sposób, żeby mieszkańcy z każdej strony mogli dostać się na szczepienie, ale bez konieczności przyjazdu do Wrocławia. Punkty miały znajdować się w gminach Siechnice, Kąty Wrocławskie, Kobierzyce i Długołęka. Takie informacje podał nam starosta w trakcie rozmowy 8 kwietnia.

Muszę przeprosić mieszkańców Powiatu Wrocławskiego. W naszej ostatniej rozmowie, mówiłem o czterech punktach, rzeczywiście trzy były już przygotowane. Nie wiadomo dlaczego i jak to się stało, że z czterech zaproponowanych wojewodzie, został utworzony tylko jeden punkt. I to w miejscu najmniej korzystnym dla mnie, bo w Kiełczowie na granicy z Wrocławiem – mówi Roman Potocki, starosta Powiatu Wrocławskiego. 

Sprawa jest bardzo prosta. Chcemy, żeby szczepienia były proporcjonalne do ilości populacji. Tak się szczęśliwie składa, że system zdrowia w powiecie wrocławskim jak i w samym Wrocławiu jest wydajny w szczepieniach w stosunku do ilości szczepionek, które będziemy mieli w maju. Stworzenie dodatkowych punktów nie jest tak bardzo konieczne –  jak na przykład w Lubaniu. Po co mamy budować potiomkinowskie hale widma, w których będzie hulał wiatr, a szczepionek nie będzie. Musimy tę infrastrukturę utworzyć do tej ilości szczepionek, które dostajemy z Unii Europejskiej – mówi Jarosław Obremski, wojewoda dolnośląski.

Starosta podkreśla, że taka decyzja jest niekorzystna dla mieszkańców, którzy na szczepienie będą musieli przyjechać do Wrocławia.

Wiemy, jak wiele punktów szczepień jest w mieście Wrocławiu – w związku z tym druga część powiatu wrocławskiego została bez gminy, która mogłaby szczepić mieszkańców. Liczyłem na to, że chociaż dwa punkty powstaną. Wójtowie, burmistrzowie wyrażali swoją krytykę wobec podjętych przez wojewodę działań. Nie ukrywam, że istnieje duże niezadowolenie – mówi Roman Potocki, starosta Powiatu Wrocławskiego.

Nie widzę potrzeby, żeby w tej chwili w Kątach, Siechnicach czy w Kobierzycach były punkty. Na tę ilość szczepionek, która na nas spadnie – mamy wystarczającą wydajność istniejących punktów – zaznacza Jarosław Obremski, wojewoda dolnośląski.

A tylu szczepionek na razie nie ma. Punkt w Kiełczowie ma dla wojewody podwójne znaczenie, bo może wspomóc szczepienia w powiecie oleśnickim, ale według starosty cierpią na tym mieszkańcy z okolic Wrocławia, który jednak nie mieszkają w tym mieście.

Około 200 tysięcy mieszkańców, którzy mogliby być szczepieni na terenie powiatu, zostało z jednym punktem w Kiełczowie – podkreśla Roman Potocki, starosta Powiatu Wrocławskiego.

Jest to patrzenie na całość Dolnego Śląska po to, żeby każdy bez względu na to, w którym powiecie mieszka miał taką samą szansę zaszczepienia się. Aby to szczepienie się schodziło rocznikami w dół w miarę równomiernie – mówi Jarosław Obremski, wojewoda dolnośląski.

My oczywiście jeszcze będziemy odwoływać się od tej decyzji. Chciałbym, żeby jeszcze co najmniej dwa punkty powstały na terenie powiatu wrocławskiego. To wszystko w celu ułatwienia mieszkańcom szczepienia się we własnej gminie, we własnej miejscowości – dodaje Roman Potocki, starosta Powiatu Wrocławskiego. 

Wydaje się, że cel jest ten sam: zaszczepić jak najwięcej mieszkańców w jak najszybszym tempie. Przy braku szczepionek to jednak spory problem. Przypomnijmy jednak, że to Powiat Wrocławski tuż obok samego Wrocławia dziennie notuje najwięcej nowych zakażeń COVID-19.