Przewodnie hasło manifestacji – jestem człowiekiem, nie ideologią – było nawiązaniem do słów posła Jacka Żalka. Sympatycy ruchu LGBT poczuli się nimi obrażeni i postanowili zaprotestować.
– Nigdy debata polityczna nie może przekroczyć tej granicy. Tą granicą jest godność człowieka. I my tej godności dzisiaj bronimy – deklarował Krzysztof Śmiszek, poseł na Sejm z ramienia Wiosny Roberta Biedronia.
Zdaniem uczestników wiecu, osoby homoseksualne są obecnie dyskryminowane i nie czują się bezpiecznie. Przemawiający domagali się tolerancji oraz akceptacji odwołując się na egalitaryzm i Prawa Człowieka.
– Będziemy przeciwdziałać mowie nienawiści. Nie będzie we Wrocławiu podjęta uchwała o Karcie Rodzin Ordo Iuris, a petycja w tej sprawie leży już w Radzie Miejskiej! Ona czeka. Ja wam obiecuję, że ta uchwała nie zostanie podjęta – obiecywał Bartłomiej Ciążyński, wiceprzewodniczący wrocławskiej Rady Miejskiej.
Na miejscu pojawi się też kontrmanifestanci. Ich zdaniem homoseksualizm wiąże się z niebezpiecznymi zaburzeniami. Upominali się też o prawo do krytyki ruchu LGBT.
– Uważam, że jest to ideologia, która ma na celu zdemoralizowanie społeczeństwa, niszczenie moralności, niszczenie naturalnego wstydu dzieci, które chroni je – swój sprzeciw uzasadniał jeden z kontrmanifestantów.
Mimo wielu wezwań o tolerancję dla odmienności na tęczowym wiecu pojawił się transparent wyśmiewający osoby o innych poglądach. Nie zabrakło też słów, które mogą być potraktowane jako przejaw braku tolerancji.
– Albo się jest człowiekiem przyzwoitym, albo się jest po prostu chamem. Chamem, pospolitym chamem. Albo się ludzi szanuje, albo się na nich szczuje, albo się im grozi i się ich obraża – mówił Ciążyński.
Mimo wszystko obie strony zachowały spokój i nie doszło do starć ani awantur. Znaczne siły policji były jednak na miejscu, aby na wszelki wypadek móc izolować obie grupy.
Różnice w orientacji seksualnej oraz kwestia granic tolerancji to tematy kontrowersyjne. Nic dziwnego, że często wywołują skrajne emocje i mogą być zarzewiem konfliktu.