— Jestem bardzo szczęśliwy. Wreszcie dzieci będą miały refundacje tego na co czekają półtora roku – mówi prof. Krzysztof Kałwak, Klinika Transplantacji Szpiku, Onkologii i Hematologii Dziecięcej „Przylądek Nadziei” USK we Wrocławiu.
— To fenomenalna wiadomość, najlepsza. Jesteśmy po terapii i czekaliśmy na ten dzień, to cudowna wiadomość – mówią rodzice leczonych terapią CAR-T dzieci.
Tak jednym głosem oceniają decyzję o refundacji lekarze i rodzice dzieci, które żyją dzięki zastosowaniu metody CAR-T.
— Ja wiem, że gdyby nie CAR-T naszej Mii z nami by nie było. Decyzja ministerstwa dla nas, rodziców dzieci onkologicznych jest decyzją cudowną, jest odciążeniem psychicznym, że nie trzeba się martwić – mówi Anna Knopek, mama Mii, która żyje dzięki zastosowaniu terapii CAR-T.
Bo do tej pory ciężar leczenia chorych dzieci spoczywał na rodzicach. To oni musieli zdobyć 1 mln. 300 tys. złotych.
— Nam udało się to zdobyć w 2-3 tygodnie. Pomoc była z całej Polski, to były zbiórki, licytacje, zaangażowanych było mnóstwo osób nie tylko z Polski. Dzięki nim mamy naszego syna, który ma się dobrze, za co wszystkim bardzo dziękujemy – mówi Mariola Kostyra, mama Piotrusia, który w lutym leczony był terapią CAR-T.
Klinika Transplantacji Szpiku, Onkologii i Hematologii Dziecięcej „Przylądek Nadziei” jest pierwszym i jedynym certyfikowanym ośrodkiem w Polsce, w którym można stosować terapii CAR-T .
W klinice terapię tę podano już 9 dzieciom. Po raz pierwszy zmodyfikowane komórki podano w marcu 2020 roku.
— Ten chłopiec żyje, jest w domu, ma się świetnie, a przedtem przez 7 lat walczył z białaczką i to w sposób nieudany – mówi prof. Krzysztof Kałwak, Klinika Transplantacji Szpiku, Onkologii i Hematologii Dziecięcej „Przylądek Nadziei” USK we Wrocławiu.
Wszystko dzięki indywidualnie przygotowanej, jednorazowej terapii genowo-komórkowej, która do walki z nowotworem wykorzystuje układ odpornościowy dzięki poddaniu modyfikacji genetycznej limfocytów T pacjenta. W wyniku tej ingerencji limfocyty zyskują dodatkowy receptor wychwytujący i niszczący komórki nowotworu. I to nie wszystko.
— Same się aktywują i namnażają i są w organizmie kilka tygodni, a nawet miesięcy, a nawet lat. U naszego pierwszego pacjenta – Olka, który otrzymał terapię 18 miesięcy temu, komórki nadal krążą w jego krwiobiegu i robią robotę. To magia tej terapii, to medyczny cud. Można kontrolować chorobę resztkową, a następnie doprowadzić do wyciszenia złej biologii nowotworu – tłumaczy prof. Krzysztof Kałwak, Klinika Transplantacji Szpiku, Onkologii i Hematologii Dziecięcej „Przylądek Nadziei” USK we Wrocławiu.
Po zastosowaniu tej terapii dzieci w ciągu kilkunastu dni wracają do domu, a do szpitala wracają tylko na badania. W domu wracają do zdrowia.
— Teraz jest zdrowym dzieckiem, fantastycznie wygląda, świetnie współpracuje z nami. Chodzimy na spacery, kiedyś to nie było możliwe, bo nóżki go bolały, źle się czuł, a teraz jest aktywny – mówi Mariola Kostyra, mama Piotrusia, który w lutym leczony był terapią CAR-T.
— We mnie strach jako w mamie zostanie na zawsze, ale Mia nie myśli już o tym. Ona jest zdrowa i nie myśli o tym, co złego może się zdarzyć. Ja głęboko wierzę, że CAR-T dało nam szansę na długotrwałą remisję i ta remisja tym razem zostanie z nami na zawsze – mówi Anna Knopek, mama Mii, która żyje dzięki zastosowaniu terapii CAR-T.
Szacuje się, że rocznie w Polsce tę metodę ostatniej szansy lekarze będą stosować u kilkunastu dzieci. Na świecie po raz pierwszy zastosowano tę terapię w Filadelfii w 2012 roku. Dzięki tej metodzie pacjentka normalnie żyje i jest zdrowa. Nie ma komórek nowotworowych.